04 kwietnia 2015

Kathryn Taylor, BARWY MIŁOŚCI


"Barwy miłości" Kathryn Taylor nie omieszkano porównać do "najgorętszej powieści erotycznej", czyli "Pięćdziesięciu twarzy Greya". W tym przypadku jest to trafne porównanie, ponieważ wiele, wiele wątków jest tutaj niemal identycznych. "Barwy miłości" to historia namiętnego romansu Jonathana Huntingtona i jego stażystki, Grace Lawson. Miłość, namiętność, seks i skrywane, mroczne tajemnice... Coś Wam to przypomina?


RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
PREMIERA 8 KWIETNIA 2015 R.

264.

Kathryn Taylor urodziła się w Kanadzie, w Nowej Fundlandii. Pierwsze teksty literackie pisała już w szkole podstawowej. Marzenie, by zostać profesjonalną autorką, spełniło się z chwilą publikacji "Barw miłości". Jej debiutancka książka odniosła ogromny sukces, zwłaszcza wśród czytelniczek i czytelników zafascynowanych powieścią "Pięćdziesiąt twarzy Greya".

Powieść rozpoczyna się z chwilą, kiedy to główna bohaterka, czyli Grace Lawson przylatuje do Wielkiej Brytanii, aby odbyć tu staż w wielkiej korporacji, którą zarządza przystojny i zamężny Jonathan Huntington. Po wylądowaniu w Londynie, dziewczyna ma zaledwie chwilę, aby odebrać swój bagaż i pędzić na spotkanie w firmie, gdzie już czeka na nią jedna z pracownic. Gdy mocno spóźniona, pragnie przedrzeć się przez tłum, aby wyjść z poczekalni, jej oczy spotykają nikogo innego jak samego szefa. Grace jest oszołomiona, że sam szef raczył po nią przyjechać. Śmiało więc, z uśmiechem na ustach rusza w jego stronę. Nagle czar pryska, bo okazuje się, że Jonathan Huntington przyjechał na lotnisko odebrać zupełnie kogoś innego. Gdy do Grace dociera jaką gafę popełniła, pragnie zapaść się pod ziemię, jednak szef jest wyrozumiały i nawet oczarowany naiwnością swojej stażystki, więc proponuje jej podwiezienie do firmy. I cóż, Grace od tej chwili nie potrafi przestać się nie wpatrywać w błękitne oczy Jonathana, a co więcej nie potrafi sklecić przy nim żadnego inteligentnego zdania. I tak krok po kroku, magnetyczny urok Jonathana sprawia, że dziewczyna ufnie podąża za nim w świat zmysłowych rozkoszy, w którym obowiązują tylko trzy zasady: żadnych emocji, żadnych uczuć, żadnego zaangażowania. Oszołomiona intensywnością doznań Grace nie przeczuwa, jak groźny może być świat mrocznych żądz i seksualnych fantazji kochanka...


Zaczynają mnie już irytować powielane schematy w powieściach erotycznych, czyli romans szefa z podwładną, scena erotyczna w WINDZIE, despotyczny szef z tonem głosu nieznoszącym sprzeciwu, naiwna studentka, choć o dziwo (!) najmądrzejsza na uczelni oraz mroczno-erotyczne fantazje seksualne. Schemat goni schemat... I chociaż "Grey" podobał mi się, to już mam dosyć czytania takich samych powieści, wzorowanych na nim. Jedynym plusem tej powieści jest zakończenie, które wprawiło mnie w osłupienie. Nie chcę zdradzać co to takiego było, ale uwierzcie, że z takim czymś jeszcze nie spotkałam się w żadnej z powieści erotycznych. 

Przeczytałam już kilka recenzji "Barw miłości" i wiem, że zyskała ona już wielu swoich zwolenników. Niestety, ale mi nie przypadła do gustu. Lubię czytać romanse i erotyki, ale niestety ten nie był na poziomie. Wiem, że ponoć będą jeszcze dwie kolejne części "Barw miłości", ale nie wiem czy się z nimi zapoznam. Komu polecam ten erotyk? Na pewno zagorzałym fanom "Pięćdziesięciu twarzy Greya" oraz osobom, które po prostu lubią czytać takie erotyczne powieści. Mam nadzieję, że chociaż Wy będziecie zadowoleni z tej lektury. Dla mnie jest to totalna klapa!

Kathryn Taylor, Barwy miłości, Wydawnictwo Akurat, Warszawa 2015, s. 352.

13 komentarzy:

  1. Dla mnie i Grey i ten chłam są do kitu. Zakończenie to było troszku głupawe, ale może moja niechęć z ostatnimi stronami osiągnęła zenit więc i tego nie potrafiłam przyjąć jako pozytywne zakończenie mordęgi ;D co do schematów, ja nie wiem czy ludzie naprawdę mają tak niskie wymagania czytelnicze?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam jak na razie pozytywne recenzje tej książki. Siostra jest zainteresowana, więc może kupimy, choć widzę, że Ty nie polecasz.

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi na razie nie przeszkadzają greyopodobne erotyki, byle tylko potrafiły trzymać w napięciu. Dlatego Barwy miłości szalenie mi się podobały.

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie, gdyby Grace nie była taką nierozgarniętą kretynką, co to zdania nie umie sklecić, bo facet stojący przed nią jest przystojny, to może nie byłoby tak źle;)
    Wesołych Świąt:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja ani nie jestem zagorzałą fanką Greya, ani erotyków, które czytuje tylko od czasu do czasu, ale powyższą książkę mam już na uwadze - ciekawość :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na Greya nigdy się nie skusiłam, więc i po ten erotyk pewnie też nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie lubię powieści erotycznych. Nużą mnie i śmieszą. Tym razem odpuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytam erotycznych więc sobie odpuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. mi się podobała ta książka, ale raczej rzadko sięgam po powieści erotyczne.
    Nie czytałam, ani nie oglądała "50 twarzy Greya"

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam 50 twarzy Greya , i po te ksiażkę też sięgnę ;]

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja jestem akurat zwolenniczką Greya i ta książka także bardzo mi się spodobała. Ale wiadomo, że każdy z nas ma inny gust i każda książka zyskuje zarówno fanów, jak i przeciwników.
    Miłego dnia ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurcze, kurcze, kurcze! Właśnie mam tę książkę w swoich rękach i chyba nie zapałam chęcią przeczytania. Może jak nie będę miała nic innego akurat w zasięgu wzroku…, choć o to dość trudno. Tylko, że motyw podwładnej i szefa już nie przypadł mi do gustu w Na każde jego żądanie... ehhh

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam książkę i mam bardzo podobną opinię- nie ma tu nic nowego, poza wspomnianym zaskakującym zakończeniem. I może właśnie to zakończenie w przyszłości skusi mnie, by przeczytać kontynuację.

    OdpowiedzUsuń