31 marca 2013

Niedziela na kanapie: Anna Karenina. Historia wielkiej miłości (2012)

Głupio przyznać się młodej polonistce, ale nie przeczytałam jeszcze Anny Kareniny Tołstoja. Jednak zachęcona bardzo różnymi recenzjami, bo dużo było pozytywnych jak i negatywnych głosów, obejrzałam świetny film kostiumowy o tym samym tytule.

Spektakl (bo to nie film, lecz widowisko teatralne) opowiada o wielkiej i tragicznej miłości Anny Kareniny i Aleksego Wrońskiego. Początkowo główna bohaterka broni się przed uczuciem, ponieważ chce pozostać wierną żoną i matką. Mimo wszystko ulega namiętności. Zostaje wykluczona z petersburskiej elity, zabrania się jej kontaktów z ukochanym synkiem Sieriożą, a jej szaleńcze uzależnienie od Aleksego doprowadza w końcu do tragedii.

Co do samej ekranizacji, to widowisko jest bardzo bogate - istny barokowy przepych. Dekoracje zmieniają się na naszych oczach, a wszystko dzieje się w pustej sali teatralnej. Zachwyca tu wszystko! Począwszy od kostiumów, przez grę aktorską po samą muzykę. 

W internecie spotkałam się z bardzo niepochlebnymi recenzjami na temat źle obsadzonych ról w filmie. Mianowicie złą grę aktorską zarzuca się Keirze Knightley, tytułowej Annie Kareninie oraz Aaronowi Taylorowi-Johnson (Wrońskiemu). Ja mam całkiem odmienne zdanie. Keira pasowała fantastycznie do tej roli. Jest piękną i inteligentką aktorką, która doskonale poradziła sobie z bardzo trudną do odegrania rolą. Natomiast odtwórcę Wrońskiego widziałam na ekranie po raz pierwszy i nie wyobrażam sobie nikogo innego na jego miejscu. Za to sam Karenin, w tej roli Jude Law, zachwycił chyba wszystkich odbiorców. Mnie również przypadł do gustu. Był tu twardym, poważnym i mądrym człowiekiem. Nadal jednak nie rozumiem fenomenu jego urody i nad czym tu zapalają się kobiety? 

"Anna Karenina. Historia wielkiej miłości" zdobyła w tym roku Oscara i nagrodę BAFTA za najlepsze kostiumy. Poza tym film nominowany był w kilku kategoriach do Oscarów, a mianowicie za najlepszą muzykę oryginalną, za najlepszą scenografię i najlepsze zdjęcia.

Odtwórcy głównych ról:
1. Keira Knightly 


2. Jude Law


3. Aaron Taylor-Johnson
4. Matthew Macfadyen

5. Alicia Vikander
6.  Domhnall Gleeson
Poniżej kilka scen z filmu, które najbardziej mnie urzekły:








***
Anna Karenina. Historia wielkiej miłości
Gatunek: Dramat, Film kostiumowy
Produkcja: Wielka Brytania
Reżyseria: Joe Wright
Scenariusz: Tom Stoppard
Czas trwania: 2 godz. 10 min.
Moja ocena filmu: 5/6

Wszystkie zdjęcia pochodzą z jednego źródła: filmweb.pl

27 marca 2013

22) Monika Szwaja, Klub Mało Używanych Dziewic

To już moja druga książka w.w. autorki. Muszę przyznać, że naprawdę świetnie jej wyszła. Nie ukrywam, że do przeczytania tej powieści zachęcił mnie kontrowersyjny tytuł. Jak tytuł ma się do zawartości książki? Otóż bardzo niewinnie!

Akcja powieści rozpoczyna się na balu absolwentów, powtórce nieudanej niegdyś studniówki uczniów szczecińskiego liceum. Poznajemy cztery wspaniałe bohaterki - cztery różne osobowości. Są to Agnieszka Borowska, Alina Grosik, Michalina Hart i Marcelina Heska. 

Wszystkie cztery są przyjaciółkami od czasów szkolnych. Na owym balu postanawiają założyć Klub Mało Używanych Dziewic. Mają one dzięki niemu pomagać wszystkim potrzebującym tej pomocy, ale również wspierać siebie wzajemnie. 

Agnieszka jest historykiem, dyrektorką liceum ogólnokształcącego w Szczecinie. Chciałaby się w końcu zakochać. Jak na razie jej jedynym towarzyszek życie jest jej kot, który wabi się Rambo. Ma ogromne skłonności do wymyślania sobie przyjaciół jak i kochanków. Przykładem takiej konfabulacji jest Marek Pawełko - mediewista na Uniwersytecie Śląskim. Jej małe kłamstewko nie powodzi się, ponieważ przyjaciółki odkrywają, że żaden mężczyzna z UŚ nie nosi takiego nazwiska. Wpadają jedynie na trop Marka Pawłowskiego. 

Alina jest pracownicą biurową. Pracuje w banku. Co odróżnia ją od innych dziewczyn z klubu? Chyba to, że samotnie wychowuje nastoletnią córkę Jadwigę. Przyjaciółki nazywają ją Jagą. Kojarzy mi się to z moim psem, który identycznie się wabi. Dlatego też ta postać nie przypadła mi w ogóle do gustu! Alina kompletnie nie radzi sobie z wychowaniem córki. Co jest dla mnie kolejnym powodem do nie polubienia tej bohaterki.

Michalina jest w połowie Polką, a w połowie Irlandką. Jest projektantką zielenie. A gdzie? Na cmentarzu. Do tej pory nie wiedziałam nawet, że w ogóle ktoś zajmuje się projektowaniem zieleni na cmentarzach! Michalina jest samotną kobietą, mieszka ze swoją mamą, która jest egoistyczną i toksyczną matką. W rozmowie ze znajomym księdzem przychodzi jej do głowy szalona myśl, a mianowicie chciałaby pomagać w hospicjum. Ksiądz jednak odwodzi ją od tego pomysłu, twierdząc, że kobieta ma za dużo styczności z cmentarzami i to może znacząco wpłynąć na jej pracę w tej instytucji. W końcu dochodzą do konsensu i uważają, że będzie najlepiej jeśli Michalina po prostu zaprojektuje ogród dla hospicjum. 

Marcelina to moja ulubiona bohaterka. Od początku wzbudziła we mnie współczucie. Marcelina była w ciąży z Mikołajem Firlejem, który tuż po narodzinach wcześniaka (Kazimiera) opuszcza narzeczoną i córkę, ponieważ przerasta go ich zabawa w rodzinę i w dom. Jak się później okazuje, ma kogoś na boku, a w dodatku kobieta ta jest już w drugim miesiącu ciąży. Tylko Agnieszka zauważa jak nieodpowiedni jest Mikołaj, jednak pozostałe przyjaciółki nie pozwalają się wtrącać w sprawy narzeczonych.

Ciekawostką jest również fakt, że trzy przyjaciółki uczęszczają do psychiatry - Grzegorza Wrońskiego. Nie radzą one sobie ze swoimi problemami oraz nerwicą, więc szukają wsparcia u lekarza. Jak się później okazuje nie jest on tylko wspaniałym lekarzem, ale również uroczym mężczyzną.

Powieść czytało mi się bardzo lekko. Fabuła nie była w ogóle skomplikowana. Tego typu książki zaliczam do kategorii, którą nazywam "na odmóżdżenie", czyli na kompletne zrelaksowanie się, nie plącząc się w żadną skomplikowaną i trudną fabułę. Wystarczyło mi tylko 3 godzinki, dobra kawa i książka była już na stosiku książek przeczytanych. Wydaje mi się, że tak szybko przeczytałam tę książkę, ponieważ treść bardzo przypomina mi znany serial "Przyjaciółki", który możemy obejrzeć w czwartkowy wieczór w Polsacie. Być może twórcy zapoznali się wcześniej z tą pozycją? Kto to wie...
Czy polecam tą książeczkę? Pewnie, że polecam, ale tylko dla osób, które nie mają siły czytać czegoś konkretnego. 

***
Monika Szwaja
Klub Mało Używanych Dziewic
Wydawnictwo SOL
Warszawa 2007
Liczba stron: 351
Moja ocena książki: 3/6

Książka bierze udział w akcji:

Klub mało używanych dziewic [Monika Szwaja]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

26 marca 2013

Osiecka i jej kobieta szukająca miłości

Kolejny post nt. Osieckiej i jej twórczości. Tym razem kobieta, która poszukuje miłości.

Utwór Szukam kogoś na stałe jest zwierzeniem kobiety, która marzy o szczęściu. Najpierw wprowadza słuchacza w nastrój lekkości i bajkowości: lody wanilią pachną, w pustym porcie słychać rzeki szum, kina są jak pałace, gołębie płyną aż do nieba bram. Następnie mówi o bólu, jaki przeżywa spędzając kolejne niedziele samotnie. Jednak nie trwa w tej samotności, ale stara się kogoś znaleźć, kogoś, kto w barwnym tłumie jest tak samo sam. Jakie są jej wymagania wobec potencjalnego wybranka? Otóż, kobieta szuka

kogoś na stałe, na wspólny śmiech i żal, szukam kogoś na życie całe, na długą drogę w dal, niechby taki miał parę groszy i w oczach ciepła dość, niechby wśród ludzi nie był najgorszy, i niechby mnie kochał, kochał jak ja jego, ech, szukam kogoś jasnego, czy tutaj taki jest? Szukam kogoś, kogoś własnego, do śmiechu i do łez!.

Te wymagania nie są zbyt duże, są raczej do spełnienia. Jednak przez to westchnienie ech, kobieta chyba słabo wierzy w znalezienie takiego mężczyzny. Kobieta pragnie kochać i być kochaną. W kolejnej zwrotce ukazuje się nam jako opiekuńcza, troskliwa i zaradna. Jej marzeniem jest urodzenie dzieci, zbudowanie wspólnego domu, pobielenie ścian i rozpalenie w piecu: komu rodzić będę weselne dzieci i o kogo drżeć, komu dom zbuduję, pobielę ściany i rozpalę piec. Chce się zestarzeć przy ukochanym człowieku i nigdy nie czuć przy nim wstydu: przy kim się postarzeję i przed kim nigdy mi nie będzie wstyd, komu mam dać nadzieję, a zabrać noc i dzień, i świt!. To z tym mężczyzną chce dzielić noce i dnie. Kobieta jest w stanie wiele podarować osobie, która zgodzi się z nią być. W tym utworze odnajdujemy obraz rozmarzonej kobiety, poszukującej prawdziwej miłości aż po grób. 
 
Takiego mi męża dajcie- takimi oto słowami swoje wyznanie rozpoczyna poszukująca męża kobieta w utworze Oset. Utwór jest o kobiecie, która marzy o stałym i prawdziwym związku. Kobieta zwraca się do pewnej zbiorowości. Ma swoje wymagania odnośnie mężczyzn. Otóż, chciałaby takiego kandydata na męża, który słowo dźwiga jak kamień, a gdy je wypowie już ciężko, to jakby podał ramię. Być może kobieta pragnie aby mężczyzna był dla niej wyrozumiały i dałby sobie radę z każdym złym słowem wypowiedzianym przez kobietą. Inny warunek to taki, aby mąż jej marzeń sadził drzewa. Przy takim mężczyźnie chce czuć się pięknie, bo nie chce, żeby ciało moje, starzenie moje nie straszne. Pragnie czuć się wyjątkowo i bezpiecznie: czeka w drewnianej chacie, aż zasnę. W kolejnej zwrotce kobieta mówi: takiego mi męża daruj, co życie jak białą płachtę położy pod moją dłonią i powie: Maluj. Wynika z jej wypowiedzi, że chciałaby, żeby mąż był taki, jaki ona chce. Chciałaby, żeby przynosił jej piękne kwiaty, żeby mogła zachwycać się ich zapachem. Kobieta chce też urodzić dziecko mężowi i pragnie, żeby jej mężczyzna nie bał się obowiązków z tym związanych: takiego mi męża dajcie, któremu syna powiję, i niech się słuchać nie lęka, gdy serce bije. A co stanie się, kiedy kobieta „dostanie” takiego męża? Odpowiedź jest prosta: Gdy mi takiego dacie, to szczęście w domu zamieszka i zapis w magistracie: Udało się. Żyje. Żyć będzie Agnieszka. Zatem, w końcowym wersie poznajemy imię kobiety poszukującej męża. Jest nią Agnieszka. Znalezienie męża da jej szczęście, ale też życie. Nie chce usychać sama, chce dzielić swoje dni z kimś ważnym. Najwidoczniej boi się samotności.

Piosenka Greckie margerytki to rozmyślania kobiety o idealnym mężczyźnie, którego ciągle poszukuje. Od początku tekstu kobieta zastanawia się, gdzie jest ów ukochany: może jesteś tylko w bajce, tylko w moim śnie. Kobieta zdaje sobie sprawę, że taki ideał może być tylko imaginacją, jednak jest uparta i chce go mimo wszystko odnaleźć: ja cię znajdę i odnajdę – pokochasz mnie. Jest jej smutno i przykro, kiedy spędza czas samotnie: smutna mewa niebem płynie, płynie szary dzień. Cała natura wokół zmienia się wraz z nastrojem kobiety. Kobieta przywołuje w refrenie kłębek, który szuka swojej nitki, być może utożsamia się z nim. Szuka czegoś, wie, że to istnieje i małymi kroczkami dąży do celu. Jej słowa nowa miłość jeszcze mała świadczą zapewne o tym, że była już kiedyś zakochana, a dopisek jeszcze mała, że trzeba ją pielęgnować i dbać o nią. Wzruszającą interpretację tej piosenki, o kobiecie, która poszukuje ideału, wykonała dla Radiowego Studia Piosenki Kalina Jędrusik w 1965 r. 
 
W podobnym tonie utrzymana jest piosenka Nowa miłość. Kobieta poznała w przeszłości smak zakochania i miłości. Ona nie wierzy w to, że wszystko było już. Jest jej przykro, że to, co było piękne, już się skończyło. Szuka czegoś nowego, chciałaby jeszcze raz kochać: jeszcze tylko raz pokochać, ach, jeszcze raz!. To westchnienie ach może świadczyć o tym, że jest to dla niej piękne i wspaniałe uczucie – być zakochaną. Kobieta nie musi mieć wszystkiego, co najlepsze: nie pragnę wciąż królewną z bajki być, ale chce tylko, żeby jej serce kiedyś jeszcze mocniej zabiło: lecz serca dzwon niech nie przestaje bić. Kobieta wylicza, co zrobiłaby, gdyby odnalazła swoją nową miłość, a byłoby to:

w tę nową miłość pobiegłabym tak, jak rusza w drogę księżyc i ptak, tę nową miłość umiałabym wziąć, tak jak się bierze rumianki do rąk.

Jest to w pewnym sensie obietnica, którą składa po to, żeby tą miłość znaleźć. Pielęgnowałaby to uczucie i dbała o nie. Kobieta bardzo pragnie szczęścia, kilka razy powtarza zwrot: jeszcze tylko raz pokochać. Świadczy to o tym, że naprawdę zależy jej na tym uczuciu i jest dla niego w stanie zrobić wszystko. Przed swoją śmiercią chciałaby: jeszcze tylko raz usłyszeć szalony serca głos, a potem – wielką ciszę, a potem – noc.... 
 
Utwór Nie oglądam się za chłopakami przedstawia obraz dziewczyny, która chciałaby znaleźć kogoś, z kim będzie mogła spędzać swój czas. Pierwsza zwrotka jest zaprzeczeniem tego, że nikt nie jest jej potrzebny, ale dalsza część utworu mówi już co innego. Otóż, dziewczyna zarzeka się i mówi, że nie oglądam się za chłopakami, chłopcy nudzą mnie. Jednak w samotne wieczory, dziewczynie przychodzą do głowy różne myśli, a są one na temat chłopaka jej marzeń:

Tylko czasem myślę wieczorami, myślę sobie, że... żeby tak mieć kogoś, żeby tak chcieć kogoś, gdy przyjdzie zmrok, to byśmy chodzili ze sobą, i byśmy pieścili się z sobą przez cały rok.

Dziewczyna marzy o tym, jak spędzałaby dni ze swoim chłopakiem, ale ma też pewne warunki, jakie on musi spełnić, mianowicie:

żeby w kinie wziął za rękę i na pamięć znał piosenkę o Jimmy Joe. Niechby czasem odprowadził, w domu też by nie zawadził, więc więc wzdycham wciąż.

Dziewczyna oczami wyobraźni widzi siebie i chłopaka. Jest rozmarzona i w swoich myślach szuka tego jedynego. 

 
NIE ZEZWALAM NA KOPIOWANIE MOJEJ PRACY !!

24 marca 2013

Niedziela na kanapie - GREASE (1978)

Grease- to już klasyka kina! Niechcący znowu sobie o nim przypomniałam i postanowiłam odświeżyć swoje dane i obejrzeć po raz pięćdziesiąty komediowy musical. 
Przede wszystkim w filmie urzekła mnie cudowna muzyka, stroje z późnych lat 70. oraz bez wątpienia John Travolta- wtedy jeszcze młody bóg nastolatek (ale chyba nie tylko nastolatek!).


W tym roku, 27 marca będziemy obchodzić już 35 rocznicę powstania tego filmu, dlatego warto jeszcze raz cofnąć się do tamtych lat i powspominać i bezwątpienia pośmiać się do łez.

Fabuła filmu nie jest skomplikowana i zawiła. Pewna dziewczyna, w tej roli Olivia Newton-John, przyjeżdża z rodziną z Australii do USA. Pierwszego dnia w nowej szkole zauważa, że uczęszcza do niej również jej wakacyjna miłość, czyli Danny (Travolta). Dziewczyna jest uradowana tym, że będzie miała obok siebie kogoś bliskiego w trudnych dla niej chwilach związanych z nowym miejscem zamieszkania. Jednak bardzo się myli! Danny okazuje się nie takim ideałem, za jakiego miała go Sandy. Zatem Sandy próbuje zostać jedną z Pink Ladies i znowu być dziewczyną idealną dziewczyną dla Zuko.

Poniżej można obejrzeć różne kadry z filmy. Podziwiać stroje i fryzury z lat 70., które do dzisiaj są inspiracją projektantów, muzyków i aktorów:





Jak wspomniałam już wyżej, to co uwielbiam w tym filmie to muzyka. A poniżej przedstawiam moje ulubione piosenki:

 
Grease -You're the one that I want


Grease - Summer night



Grease - We go together

A jak zmieniła się para głównych bohaterów Grease przez 35 lat? Oto małe porównanie:



Świetny film na nudną niedzielę! Polecam!

***
Grease
Gatunek: Musical, Komediowy
Produkcja: USA
Reżyseria: Randal Kleiser
Scenariusz: Bronte Woodard, Allan Carr
Czas trwania: 1 godz. 50 min.
Moja ocena filmu: 6/6

23 marca 2013

21) Emily Giffin, Pewnego dnia

Moje zdanie na temat tej książki?
Jak do tej pory, to najlepsza pozycja jaką udało się napisać Giffin !

Długo czekałam aż ta książka wpadnie w moje ręce. Przede wszystkim odstraszała mnie cena (36,90 zł). Twierdziłam, że za takie pieniądze kupię coś bardziej ambitniejszego niż kolejna historia miłosna Emily Giffin. Oczywiście wtedy nie miałam pojęcia, że niezupełnie jest to powieść o miłości. Myliłam się! I biję się pięścią w pierś, że nigdy więcej nie pomyślę tak o książkach tej autorki.

Pewnego dnia jest historią opowiedzianą przez dwie kobiety: Marianne i Kirby. Czyli ponownie, stały chwyt autorki- ukazać historię z perspektywy dwóch osób. Jak na razie podoba mi się taki zamysł, a przez to można dogłębnie poczuć, co myślą i twierdzą główne bohaterki utworu. 

Zdecydowanie nie jest to kolejne love story. Książka jest o prawdziwych problemach, o prawdziwym życiu, o zdradach i smutkach...

Ale wszystko od początku....!

Głównymi bohaterkami są Marianne i Kirby. Matka i córka. Marianne w wieku 18 lat była śliczną, wesołą i popularną nastolatką. Mogła mieć każdego chłopaka, wystarczyłoby, że kiwnie palcem. Mimo wszystko wybrała muzyka-buntownika, chłopca, który wolał chodzić swoimi ścieżkami, stronił od szkoły i nauki, a o pójściu do collegu nawet nie myślał. Był nim Conrad Knight. Spotykali się krótko, ale to wystarczyło żeby nimi narodziło się cudowne uczucie. Zakochali się w sobie. Owocem ich miłości stała się Kirby. Wszystko brzmi tak pięknie, prawda? Jednak wcale tak nie było. Kiedy Marianne dowiaduje się o ciąży, postanawia, że Conrad nie może być ojcem, że nigdy nie powie mu o pozytywnym wyniku testu ciążowego. Znika z jego życia błyskawicznie, nawet nie tłumacząc się i nie żegnając. O ciąży mówi tylko swojej matce. Ta postanawia wesprzeć córkę w każdej jej decyzji. Marianne postanawia urodzić dziecko, ale chce oddać je do adopcji. Uważa, że nie potrafi być jeszcze matką i chce pójść na studia, spełniać swoje marzenia, brnąć po drabinie kariery. Wszystko przebiega zgodnie z jej planem. Rodzi córeczkę, przez pierwsze godziny po porodzie przywiązuje się do niej: karmi ją i przytula. Nadchodzi jednak czas rozłąki. Dziewczynka trafia do rodziny, która od kilkunastu lat stara się o dziecko. Jest to rodzina państwa Rosów. Marianne jest zrozpaczona.

Osiemnaście lat później, kiedy Marianne jest znaną producentką filmową, spotyka się z fantastycznym facetem z branży, jej serial bije rekordy oglądalności, ktoś nieznajomy puka do jej drzwi. Jest to jej córka, która ją odnalazła - Kirby. Marianne rozpoznaje ją w pierwszej sekundzie! Tutaj zaczyna się prawdziwa i wzruszająca historia. Matki i córki, które w ogóle się nie znają. Próbują do siebie dotrzeć, jakoś tak naokoło. Rozmawiają o rzeczach tak bardzo nieistotnych, nie wspominając o tym co stało się osiemnaście lat temu. W końcu Kirby daje jasno do zrozumienia matce, że chce poznać swojego biologicznego ojca. Wtedy Marianne wie, że nadszedł czas, którego najbardziej się obawiała. Jednak postanawia wraz z córką odnaleźć Conrada. Bardzo boi się tego spotkania, jest wręcz przerażona, nie wie czego się spodziewać. W końcu tak bardzo go skrzywdziła, zostawiając go bez słowa, a przede wszystkim okłamując. Przecież on nie wie, że ma córkę!

Wkrótce Marianne razem z Kirby jadą do Chicago- rodzinnego miasta Marianne. Kirby poznaje tam swoich dziadków, którzy są przeszczęśliwi, że w końcu mogą zobaczyć swoją wnuczkę. Jednak dom dziadków nie jest jedynym przystankiem w Chicago. Jadą na poszukiwanie Conrada. Spotykają się na chodniku, przypadkiem zderzając się. Conrad nadal przystojny i dojrzalszy już mężczyzna, sprawia, że Marianne zamiera. Umawiają się na pogawędkę w kawiarni. Mężczyzna od początku spotkania jest opryskliwy wobec dawnej miłości. W końcu Marianne zbiera się na odwagę i wyznaje Conradowi całą prawdę, którą tak długo skrywała. Jest to najbardziej wzruszający moment tej książki. Czułam, że trzęsie mi się dolna warga kiedy to czytałam:

- Tamtego dnia w twoim domu... Wtedy, kiedy cię ostatni raz widziałam... Skłamałam... To było złe... Przepraszam, że ci nie powiedziałam... Byłam w ciąży... I urodziłam ją... Ale oddałam... Myślałam, że dobrze robię... Ale trzeba było ci powiedzieć... Tak mi przykro...
Milknę gwałtownie, a Conrad mówi:
- Zaraz! Jak to: byłaś w ciąży?
- Byłam w ciąży - powtarzam jak maszyna. - Powiedziałam ci, że nie jestem... Ale... Byłam.
- Dowiedziałaś się o tym później? - Mruży oczy. Dalej nic nie rozumie.
- Nie. Dowiedziałam się właśnie wtedy. W łazience. W twoim domu. Test wyszedł pozytywnie. Ale ja ci powiedziałam, że... Wynik był negatywny, ja... To było kłamstwo.
- Czemu kłamałaś? - pyta natychmiast Conrad.
- Nie wiem.
- Nie wiesz?
- Bałam się.
Conrad kiwa głową, ale wiem, że nie przyjmuje tego argumentu.
- I urodziłaś to dziecko?
- Tak. Ale oddałam ją do adopcji. Uznałam, że tak będzie najlepiej... Byliśmy tacy młodzi...
- My? - powtarza Conrad. - My nie wiedzieliśmy, że ty byłaś w ciąży - mówi twardo, przeszywając mnie wzrokiem.
- Wiem. I przykro mi.
- Tak, już mówiłaś.
- No tak. Przepraszam. - Potrząsam głową, zamykam oczy i znów je otwieram.
- Więc kto ją zaadoptował? Gdzie ona jest?
Wstrzymuję oddech, uświadamiając sobie z przerażeniem, że on wciąż jeszcze nie rozumie. Wtedy jego wzrok pada na Kirby i widzę, jak wszystko naraz do niego dociera. Rzeczywiście, po chwili mówi szeptem:
- O kurwa. Ty jesteś...
- Tak - potwierdza Kirby z idealnym, majestatycznym spokojem.
- To ja.
- Moja córka? - pyta, patrząc jej prosto w oczy. W swoje oczy.
- Tak - odpowiada Kirby. Nie odrywając od niej wzroku, Conrad w osłupieniu potrząsa głową, a ja jeszcze raz powtarzam im obojgu, jak bardzo mi przykro.


Tematyka tego utworu na pewno nie jest lekka i łatwa, ale mimo wszystko czyta się to bardzo lekko i swobodnie. Język jak zwykle w twórczości Giffin jest przychylny czytelnikowi - jasny i zrozumiały. Książka obfituje w nagłe zwroty akcji, nie da się przy niej nudzić i z ogromną niecierpliwością czeka się na finał historii. Zakończenie jednak jest otwarte. Nie kończy się tak jakbym chciała, ale mimo wszystko można snuć dalszą swoją wersję wydarzeń.

Kiedy skończyłam czytać tę książkę, od razu musiałam przesłuchać pewną piosenkę. Tutaj wstawiam link do niej: http://www.youtube.com/watch?v=YF-5vW4GbsQ
Trzeba najpierw przeczytać, żeby odgadnąć: dlaczego? co? i jak?

***
Emily Giffin
Pewnego dnia
Wydawnictwo Otwarte
Kraków 2012
Tłumaczenie: Martyna Tomczak
Liczba stron: 480
Moja ocena książki: 6/6

21 marca 2013

20) Anselm Grun, Nasz Mały Cud

Tę malutką książeczkę wygrałam w konkursie organizowanym przez wydawnictwo Granice. Wystarczyło kreatywnie odpowiedzieć na pytania i książka była już moja. Książeczka jest niewielkich rozmiarów, okładka - dosyć skromna, ale jej wnętrze jest prawdziwą skarbnicą mądrości.


Książka jest przeznaczona dla każdego bez względu na wiek. Podtytuł może wprowadzać troszkę w błąd czytelnika, ponieważ nie jest to zbiór życzeń jakby to się mogło wydawać. Możemy jednak traktować to jako prezent dla nowo narodzonego dziecka, gdyż okładka wygląda jak pięknie zapakowane pudełeczko z najlepszymi życzeniami powodzenia. Moim zdaniem, jest to raczej zbiór przemyśleń na temat narodzin i życia człowieka. 

Zdania zapisane w Naszym Małym Cudzie  skłaniają do przemyśleń, zadumy i refleksji na temat naszego życia. Gdy w naszej rodzinie pojawia się mała, niewinna istotka z tabula rasą na koncie, zastanawiamy się jak to nasz czas szybko mija, jak przeszłość już zostawiła ślad na naszej psychice, jak zdążyła już nas ukształtować. A ta mała książeczka przypomina nam, że narodziny dziecka to odnowa obietnicy danej nam przy narodzinach, że wcale nie jesteśmy podporządkowani przeszłości oraz to, że musimy i chcemy marzyć o spełnionym życiu. Przecież każdego dnia możemy wziąć się w garść, poukładać wszystkie swoje skomplikowane sprawy i nastawić się na całkiem nowe i lepsze doświadczenia.

Książka zawiera również zasady postępowania młodo upieczonej matki i ojca. Są one niezmiernie ważne w życiu każdego maluszka. Zatem najważniejszym zadaniem matki jest przekazanie dziecku pierwotnej ufności, a zadanie ojca to przekazanie ufności, że jest ono zdolne wziąć życie we własne ręce, poznawać świat, odważyć się podejmować nowe wyznania. Każdy rodzic musi zapewnić swojemu dziecku wsparcie. Dzieci często pomimo swojego buntu lub tzw. różnicy pokoleń nie okazują tego, ale w głębi serca pragną akceptacji swoich rodziców. 

Te kilkanaście stron wzbudziło we mnie radość i szczęście. Mam dopiero 23 lata, moje życie dopiero zaczyna się kształtować, powoli przygotowuję się na funkcje jakie będę pełniła w dalszym życiu, ale patrząc wstecz czuję, że moje dzieciństwo było niesamowicie szczęśliwe. Wszystko co najlepsze, dostałam właśnie od Nich- rodziców. Zawsze będę ich małym dzieckiem, jakbym dopiero się narodziła, bo pielęgnują mnie i dbają o mnie w każdym milimetrze.


Książka wzbudza we mnie takie oto emocje i refleksje na temat minionego życia, ale też dzięki temu patrzę z nadzieją w przyszłość. 

Warto również zaznaczyć, że książeczka zawiera przepiękne ilustracje. Przede wszystkim dużo kolorowych kwiatów, co aż wyzwala w osobie czytającej optymizm i uśmiech na twarzy, ale też zdjęcia rączek i nóżek małych dzieci. Na sam ich widok chce się powiedzieć "ooooohhhh"



Teraz kiedy przeczytałam tych kilka złotych rad, na pewno przekażę je dalej. Akurat w mojej rodzinie na narodziny czeka trójka dzieci, więc myślę, że przyszłym rodzicom przyda się takie wsparcie zawarte w tych przesłaniach. Przede wszystkim jest to wsparcie duchowe, w naszej polskiej katolickiej wierze!


****
Anselm Grun
Nasz Mały Cud
Wydawnictwo Jedność
Kielce 2012
Liczba stron:  40
Moja ocena książki: 5/6

19 marca 2013

Single i Remiksy

W ubiegłą niedzielę (17 marca) byłam na spektaklu w reżyserii Olafa Lubaszenki, pt. Single i Remiksy. Przede wszystkim do obejrzenia sztuki zainteresowały mnie znane postaci polskich seriali i filmów. Chyba najbardziej ciekawiła mnie sama postać Ani Muchy. I nie zawiodłam się, bo Anka spełniła moje oczekiwania. W dodatku totalnie oszalałam na punkcie Weroniki Książkiewicz i Wojciecha Medyńskiego. 
Oprócz trójki w.w. aktorów, jedna z ról należała do Lesława Żurka. Przystojny aktor, którego dobrze się ogląda w serialach typu Londyńczycy, albo Przyjaciółki i naprawdę go uwielbiam jako aktora! Jednak niekoniecznie zachwyciła mnie jego gra i nie mogę jej zaliczyć do profesjonalnej. Pomimo tego malutkiego mankamentu sztukę zaliczam do jak najbardziej udanych i polecam wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji wybrać się na spektakl. 


Co mogę napisać o samej sztuce?
Otóż, jest to doskonała komedia (!!), która opowiada o życiu w wielkiej korporacji, o stosunkach (w dwuznacznym wymiarze tego słowa) pracowników. Główną rolę gra tutaj Magda (Weronika K.), która jest singielką oraz prezesem firmy. Uważa, że tylko single mogą coś osiągnąć w życiu. Coś - czyli kariera, sława i pieniądze. Nic innego w życiu dla niej się nie liczy. Jako swoich podwładnych ma dwójkę zblazowanych pracowników: Asię (Ania M.) i Sebastiana (Wojciech M.). Są oni małżeństwem od 5 lat, ale uwaga! Magda o niczym nie wie, ponieważ w jej firmie panuje reguła, że każdy z jej pracowników musi być singlem, a do tego musi poświęcać maksimum swojego czasu pracy. I tak tym sposobem Asia i Sebastian ukrywają swój związek przed przełożoną, bo boją się o to, że stracą swoją pracę. Robią to w świetnym, cudownym i komicznym stylu.

Życie w korporacji płynie idealnie jak w zegarku, dopóki firma nie zostaje wciągnięta przez większą hinduską korporację. Magda popada w rozpacz, ponieważ nowa firma chce zmienić całkowicie politykę firmy na prorodzinną. Jakby tego było mało do Polski zostaje wysłany nowy przełożony, który ma za zadanie ocenić jakość pracy i stosunki panujące w firmie między pracodawcą a pracownikami. Magda natychmiast musi znaleźć więc partnera! Wpada na szalony pomysł, że zostanie nim Sebastian. A to wydarzenie prowadzi już do totalnie uwikłanej sytuacji tego czworokąta, która jest bardzo zabawna, a wręcz komiczna!








Sztuka warta polecenia i każdych pieniędzy!
Uśmiałam się do łez i do rozpuku, a moje miejsce w pierwszym rzędzie było idealne i dało mi możliwość oglądania tych gwiazd prawie, że na odległość ręki.
Zapomniałam też wspomnieć o tym, że spektakl jest skierowany przede wszystkim do widzów +18 :)
Mogę też pochwalić gwiazdy za po prostu bycie człowiekiem, tzn. po zakończonym spektaklu, kilka razy wychodzili do widowni i kłaniali się w pas. Byli przy tym przede wszystkim bardzo naturalni i niczym nie przypominali osób wykreowanych przez media, czyli jako zadufanych w sobie gwiazdek.
Polecam wszystkim bardzo serdecznie!

Moja ocena spektaklu to 7 / 6   !!

Kochanka w piosenkach Osieckiej

Dzisiaj kolejna część mojej pracy licencjackiej. Tym razem przedstawiam Wam językowy obraz kobiety - kochanki.

"Zwykle kobieta, która rozbija związek dwojga ludzi oceniania jest bardzo negatywnie. Jest kobietą potępianą i odrzucaną przez społeczność. W utworze Na zakręcie kobieta zwierza się milczącemu mężczyźnie. Jej monolog jest smutny i przejmujący. Kobieta mówi mu o tym, co czuje, zgadza się na swoją samotność oraz na to, że musi cierpieć, o czym świadczą słowa:

A ja jestem, proszę pana, na zakręcie. Choć gdybym chciała – bym się urządziła.

Już widzę: pieska, bieska, stół. Wystarczy, żebym była miła.

Kobieta nie potrafi żyć bez miłości i zdaje sobie sprawę, że jej życie się kolebie niczym balia. Kiedy nieszczęśliwa kobieta kończy swoją wypowiedź, prawdopodobnie zapala papierosa i przypomina mężczyźnie, że w domu czeka na niego żona: Lepiej chodźmy, bo papieros zgaśnie. Niedługo, pan to czuje, będzie rano. Ona czeka, wcale dziś nie zaśnie. A robotnicy wstaną. Kobieta wie, że kiedy mężczyzna wyjdzie, to będzie musiała znowu czekać na każdą miłą chwilę z nim spędzoną. Jednak zdaje sobie też sprawę, że nie może liczyć na nic więcej niż nocne spotkania, bo jak zaznacza na samym początku swojego monologu: Moje prawo to jest pańskie lewo. Utwór ten jest w pewnym stopniu pochwałą kobiecości i kobiecego punktu widzenia. 


 
Kochanka jest też kobietą, która ma za złe mężczyźnie to, że ożenił się za wcześnie. Jest tak w przypadku wiersza Ożeniłeś się wcześnie zbyt. Znowu mężczyzna jest tu tylko słuchaczem monologu kobiety. Kochanka wie, że nie ma już szans na bycie razem z tym mężczyzną, że wtedy gdy byliby razem mogłoby piękniej być. Jednak ona nie potrafi żyć bez swojego ukochanego i wie, że on również ją kocha, bo to przecież, czy Kutno, czy Paryż, nie możesz beze mnie żyć. W końcowej strofie kobieta opowiada, że miała wielu mężczyzn, którzy o nią zabiegali, ale każdego odrzucała. Ostatnie zdanie wypowiedziane przez kobietę brzmi trochę jak zarzut wobec mężczyzny: Mogłam zostać doktorem, lecz przyszedłeś nie w porę. Gdyby mężczyzna zjawił się w innych okolicznościach w życiu kobiety, to ona mogłaby mieć pewnie wykształcenie i dobrą pracę. Zatem dla niego zrezygnowała z własnego rozwoju.
 

Zadaniem kochanki jest zaspakajanie potrzeb fizycznych mężczyzny, o czym mogą świadczyć słowa kobiety tobie chodzi tylko o łóżko. W utworze Tylko łóżko kobieta jest osobą niekochaną, która rozpaczliwie poszukuje miłości. Kochanka chciałaby mieć mężczyznę tylko dla siebie, nie chce się z nim dzielić z innymi kobietami. Nie chce, żeby jej ukochany wspominał o swojej pięknej żonie. Chciałaby, żeby mężczyzna czasem skłamał dla niej, że się rozwiedzie albo wyjadą gdzieś razem. Kobieta pragnie wsparcia swojego mężczyzny, jednak wcale go nie otrzymuje. Kochanka jest ślepo zakochana, nie zauważa tego, że mężczyzna traktują jak jak przedmiot. Mężczyzna nie przedstawia jej znajomym, oskarża ją o to, że ona wszystko psuje, a kocha ją tylko wtedy, kiedy jest pijany. Prawdopodobnie kobieta była w ciąży z tym mężczyzną, jednak usunęła ciążę, a mężczyzna bez uczuć podszedł do sprawy aborcji. Pragnieniem kobiety jest to, żeby mężczyzna, kiedy odchodzi, był dżentelmenem, żeby powiedział jej miło, że to był sen i że się wkrótce odezwie. Nieszczęśliwa kobieta chciałaby, żeby mężczyzna zamienił się w taką poezję, którą jesteś... którą byłeś – ty sam. Z jej ostatnich słów wynika, że mężczyzna kiedyś był inny. Był taki, jakiego kobieta potrzebowała i pragnęła. Był wtedy spełnieniem jej marzeń. Jednak niezależnie od tego, jaki jest, kobieta zawsze będzie go kochała.
 
W utworze Alu, nie miej do mnie żalu kochanka wygłasza swój monolog, którego słuchaczem jest prawdopodobnie koleżanka Ala. Poznajemy tu kochankę z innej perspektywy niż zwykle. Z jej wypowiedzi wynika, że kobietę prawdopodobnie coś łączyło z mężczyzną (Jerzym) Ali. Kochanka zarzeka się, że nie widziała, że jej na nim zależy. Kobieta prawdopodobnie dosyć późno dowiedziała się o tym, że ten Jerzy ma dziewczynę już rok i było to dla niej wielkim zaskoczeniem. Kochanka spotkała mężczyznę na balu, podobnie jak Ala. Mówi też koleżance, że spędziła z jej mężczyzną wczasy na Podhalu. Ze zdań kobiety wynika, że ten romans nic dla niej nie znaczył, że nic się nie stało i właściwie w ogóle jest to nieważne, bo kobieta nie pamięta nawet jego ust. Kobieta mówi też, że w niczym nie dorówna Ali, że ona ma dużo lepsze nogi i wychodzi jej walet pik szałowy. Śmiesznie wręcz brzmi zdanie, które wypowiada: Proszę, pożycz mi dżinsowy płaszcz. Może ono świadczyć przede wszystkim o bezczelności kobiety, ale też o tym, że to wszystko, co się wydarzyło było przelotne i bez znaczenia. Kochanka jest tu przedstawiona jako bezwzględna i bezwstydna kobieta, która nie przejmuje się uczuciami koleżanki i za nic ma te wszystkie chwile spędzone z mężczyzną. Dla niej widocznie była to tylko zabawa."

NIE ZEZWALAM NA KOPIOWANIE MOJEJ PRACY !!

14 marca 2013

Obraz kobiety zranionej w piosenkach Agnieszki Osieckiej

Dzisiejszy wpis poświęcony jest kobiecie. Jest to kobieta w utworach wybitnej polskiej poetki Agnieszki Osieckiej.
Osiecka wiele swoich wierszy poświęciła tematyce kobiecej. Ukazała w nich zróżnicowane obrazy kobiet. Najbardziej wyraziste wizerunki kobiet wydobyte z analizy jej utworów przedstawiam poniżej. Do każdego utworu wstawiam również odnośnik z muzyczną interpretacją tekstu.
Wpis pochodzi z mojej pracy licencjackiej "Obraz płci w tekstach piosenek Agnieszki Osieckiej".
 
Utwór Czarne perfumy ukazuje monolog kobiety, która nie odnalazła spełnienia w miłości. Sam tytuł piosenki wskazuje na to, że jest to historia dramatyczna i mroczna o czym świadczy kolor czarny. Natomiast perfumy mogą kojarzyć się tylko z kobietą. Kobieta zwraca się do mężczyzny, który całkowicie nią zawładnął. Świadczą o tym jej słowa: Pan unosi brew, pan apetyt ma na krew a dalej: No, to czego znów? Już dostałeś stada krów i czerwony nosisz pas. A ty co? Nowe rozdanie, jeszcze raz!. Kobieta jest tu całkowicie owładnięta przez mężczyznę. Jest w stanie zrobić dla niego wszystko, oddać mu to, co jest dla niej ważne: Moje kiecki chcesz, to bierz! Niebogaty z ciebie czart, bierz co chcesz – czarne perfumy, tuzin kart w zamian za chwilę szaleństwa. Ona oferuje mu wszystko, ciągle powtarzając słowa takie, jak: bierz, co chcesz, parę oczu chcesz – to masz!. W jakim konkretnym celu są te wszystkie błagania? Otóż kobieta chce znowu poczuć zapach grzechu: na pokuszenie zawiedź nas, w niebo – piekło z nami zagraj raz, przypomnij zapach grzechu, wstrzymaj czas, ach, na pokuszenie zawiedź. W jej słowach można odnaleźć rozgoryczenie i ból. Jednak nie poddaje się i chce jeszcze raz „podjąć walkę” z mężczyzną, krzycząc: Nowe rozdanie, jeszcze raz!. Bohaterka tej piosenki jest uzależniona od mężczyzny, on jest w pewnym sensie jej narkotykiem. Kobieta stawia wszystko na jedną kartę, chce zagrać va banque, aby zakosztować chwili szczęścia i rozkoszy. Utwór jest przepełniony wykrzyknieniami, co tylko potwierdza, że kobieta bardzo emocjonalnie podchodzi do sprawy. Autorka artykułu Kobieta zawiedziona w wersji Osieckiej Natalia Pyrzyńska, zauważa, że Osiecka wzbogaciła ten utwór w serię rymów jednosylabowych: „przewaga rymów męskich: chcesz – bierz, brew – krew, sprawia wrażenie skandowania tekstu i wzmaga dramatyczność sytuacji”. Cały ten utwór napełniony jest więc wściekłością kobiety na mężczyznę z takiego powodu jak to, że musi mu się poddać, żeby zaznać odrobinę szczęśliwej miłości. Niestety nie uzyskuje tego, gdyż mężczyzna, który nazywany jest tu diabłem, nie reaguje na żadne błagania i prośby. Nie usatysfakcjonowałoby go nawet zaprzedanie mu jej duszy. 

 
Jagna, młoda dziewczyna, rozpaczliwie zakochana w Janie to bohaterka piosenki Oczy tej małej. Historia dwojga osób rozpoczyna się zwrotem narratora do przechodnia. Narrator chce mu opowiedzieć, co zdarzyło się na ulicy Próżnej w Warszawie. Młodzi bohaterowie to Jagna i Jan. Ona - dobra i czysta, a On - kancelista. Kobieta jest tu pozytywną bohaterką, bardzo ufną, lecz też naiwną, bo wierzy w namiętne uczucie. Jej dobroć i czystość została również wyeksponowana przez zastosowanie jasnej kolorystyki: Oczy tej małej jak dwa błękity, myśli tej małej – białe zeszyty. Błękit to barwa, która kojarzy się z niebem, więc też z boskością. Natomiast biel to bez wątpienia kolor czystości oraz symbol niewinności. Rzecz rozpoczęła się w niedzielę, kiedy kręciła się karuzela, a Jan zabrał tam ukochaną. Ich miłość rozkwita latem, On ją zabierał nieraz na łódki, a ona jego leczyła smutki. Jednak nadszedł dzień, kiedy Jan zdradził Jagnę i porzucił ją bez wahania, nie zwracając uwagi na płacz jej i modły. Kobieta została sama, porzucona, z nieodwzajemnionym uczuciem, a przecież on był dla niej jak młody bóg. Niestety mężczyzna nie potrafił odwzajemnić tak silnego i gorącego uczucia, co ostatecznie doprowadziło do dramatu. Jagna popełniła samobójstwo: przez niego więc siebie zabiła ta, co z miłości tańczyła. Kobieta była wykończona psychicznie utratą kochanego mężczyzny, dlatego też odważyła się na ten desperacki krok. Ona nie potrafiła poradzić sobie z tym, że jej wybranek odrzucił ją i upokorzył. Jednak, jak mówi dalej piosenka, Jagna nie została potępiona przez Boga za ten czyn: Bóg jej wybaczył czyny sercowe i lody podał jej malinowe. Ta dziewczyna, nazywana ciągle małą potraktowana jest tu jak dziecko. W zamian za tak okrutny czyn względem siebie, Bóg podaje jej słodycz w postaci lodów. Uważa ją za skrzywdzoną, więc chce objąć ją opieką. Jednak to nie jest jeszcze koniec jej historii, ponieważ Jagna w końcowej zwrotce piosenki zwraca się ku kochankowi, grożąc mu:


Posłuchaj niewierny kochanku, co nienawidzisz poranków! Wróci do ciebie jeszcze ta trauma, gdzie leży twoja kochanka dumna. Bo taki, co kochać nie umie, przegra, choć wszystko rozumie. Bóg cię pokarze swą nieczułością za to, żeś gardził ludzką miłością.

Zwraca szczególną uwagę na to, że był on wobec niej niewierny i nieczuły. Jagna jest tutaj przykładem kobiety, która nie potrafi uporać się z nawałem nieszczęść i w afekcie popełnia samobójstwo. W imię miłości poświęciła swoje cenne życie. Jest to kolejny portret kobiety, która „zatapia się” w swoim mężczyźnie. Jest słaba, krucha i bezsilna. 


Oddalasz się jest to utwór o kobiecie, która wie, że w najbliższym czasie skończą się dobre chwile z jej ukochanym. Ma świadomość tego, że wszystko się skończy i jest pesymistycznie nastawiona do tej sytuacji, o czym świadczą jej słowa: Oddalasz się, oddalasz się, skąd ja to wiem – po prostu wiem. Kieruje się tutaj swoją kobiecą intuicją, czuje, że niedługo skończy się ta sielanka dwóch serc. Kobieta jest przekonana o tym, że mężczyzna niedługo ją opuści. Ona już czuje tę ciszę i chłód, które są w ich związku. Nazywa się bezradną, bo nie jest w stanie nic zrobić, żeby tego mężczyznę zatrzymać przy sobie. Jej stan psychiczny można byłoby przyrównać do stanu melancholii czy przygnębienia. Kobieta popadła w stan permanentnego smutku spowodowanego nadchodzącym rozstaniem. Ona poddaje się tej całej sytuacji, wydaje się, że nawet nie chce walczyć o tę miłość. Jest bierna. Wspomina to, jak było kiedyś między parą kochanków: coraz dalej nam już do tych pierwszych ciepłych słów, powtarzanych znów i znów. I do tamtych miejsc, tamtych dni, tamtych łez. Zdaje sobie sprawę, że to, co już było, nie wróci. Ta sytuacja jest bardzo dziwna, ponieważ kobieta chce w końcu zakończyć ten związek, ale czuje też lęk przed tym, co może przyjść nowego: A w oczach lęk, a oczy mówią mi: bardzo chcę stąd wyjść. Kobieta tak jakby jest przygotowana na to, co się stanie, nie ma w sobie goryczy czy niesmaku po utraconej miłości, ale jej słowa: trzasną drzwi i stanie czas i odtąd nikt i odtąd nic, mogą świadczyć o tym, że nikt inny nie zagości już w jej sercu. Ona wykazuje postawę z wierzchu niby silną, ale w środku jest bardzo dotknięta tym, co ją spotkało. Niby jest przygotowana i spokojna, tylko czeka na zakończenie tego związku, ale lęk w sercu przed nieznanym jest nie do zniesienia. Kobieta jest przepełniona smutkiem i świadoma faktu, że to co dobre nie trwa wiecznie. Niestety, ona akceptuje to, w ogóle nie sprzeciwia się temu ani nie buntuje. Pokornie godzi się na cierpienie. Końcowe niedopowiedzenie chyba że... być może pokazuje, że kobieta mogłaby zrobić coś, aby zatrzymać tego mężczyznę, ale czy zdobędzie się na taką odwagę? Jednak na to pytanie jak zakończy się ta historia, nie znajdujemy już odpowiedzi.


Identyczną wręcz sytuację przedstawia tekst piosenki Liryka po polsku. Monolog kobiety rozpoczyna się od wspomnienia tego, co było między nią a mężczyzną, tego, jak spędzali razem czas. Można stwierdzić, że kobieta jest romantyczką, bo mają dla niej znaczenie takie szczegóły, jak księżyc, ptaki, cisza, czyli nawet to, jak zachowuje się przyroda względem pary kochanków. Spotkanie kochanków odbyło się nocą: Pamiętam księżyc był wysoko i spały ptaki w dzikim winie, i cisza była tak głęboko, i tylko chrząszcz brzmiał w trzcinie... Kobieta pamięta dotyk kochanka, słowa, które jej szeptał i idylliczny nastrój, jaki panował: Tuliłeś w dłoniach moje ręce, usta szeptały moje imię i wszystko było jak w piosence, i tylko chrząszcz brzmiał w trzcinie... Jednak znowu coś przerywa tę sielankę. Ponownie kobieta przyjmuję bierną postawę względem tego, co się dzieje. Zdaje sobie sprawę, że w końcu przyjdzie kres ich miłości. Jednak nie ukrywa tutaj, że został jej smutek i milczenie. 

 
Portret kobiety, która nie potrafi istnieć w świecie bez swojego mężczyzny ukazuje utwór Im bardziej ciebie zapominam. Adresatem tego utworu bez wątpienia jest mężczyzna, który opuścił kobietę. Z ust załamanej kobiety wydobywają się rozpaczliwe błagania o pozostanie przy niej ukochanego mężczyzny. To on zawsze był sprawcą najszczęśliwszych momentów jej życia, to dzięki niemu ona stawała się piękna i miła:

Zostań ze mną, żebym była lepsza, zostań ze mną, zostań dla mnie samej. Wyrzeźbiłam cię w powietrzu, oprawiłam w złotą ramę, czas nie zatarł naszych śladów jeszcze...

Kobieta wciąż ma nadzieję na powrót tego pięknego uczucia. Uważa swojego wybranka za ideał i wierzy, że wszystko wróci i będzie jak dawniej. Bohaterka nie potrafi być sama, stąd więc to cierpienie, smutek, ból i błagania:

Zostań ze mną, zostań choć na niby, w moich gestach, w tym, jak głowę noszę. Zostań ze mną, nawet gdybym zapomniała, o co proszę... Zostań ze mną, nawet gdybym zapomniała, o co proszę...

Oprócz tego znowu zauważa się bierność i brak chęci do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Skąd bierze się taki stan psychiczny kobiet po utraconej miłości? Bywa tak, że potrzeba neurotycznej miłości1 staje się podstawą egzystencjalną życia. Każdy normalny człowiek pragnie być kochanym, natomiast neurotyk jest bez wątpienia pewien, że musi być przez kogoś kochany. Taki człowiek żąda miłości bezwarunkowej i jedynej, bo tylko taka daje mu poczucie bezpieczeństwa i spokój. Pomimo uporu, z jakim dąży do odnalezienia miłości, sam niestety nie potrafi kochać. Kiedy mężczyzna odchodzi, jedynym ukojeniem dla kobiety jest jej pamięć, tylko to pozwala jej iść dalej. 

 
Za moment wspólnego i szczęśliwego życia kobieta płaci drogo, bo: Moja pościel cierniowa, oto co mi zostało z jakże ogromnej miłości! […] Moje oczy bezwstydne, moje usta palące, z nieugaszonej miłości. I tak w utworze Dotykanie cierniem wyłania się kolejny obraz kobiety pełnej bólu. Nic i nikt nie jest w stanie ukoić jej smutków. Nawet sam Bóg wzrusza ramionami, być może robi to w geście bezradności. Bohaterka tego utworu jest nieprzytomna z rozpaczy. Ona woła swojego mężczyznę – Jaszę, aby pomógł jej przezwyciężyć to cierpienie. Woła tego samego mężczyznę, który jest sprawcą jej okropnego stanu. Kobieta jest rozgorączkowana i zdesperowana. Nie potrafi sobie pomóc. Wydaje się, że ukojenie mogłaby przynieść jej jedna rzecz, a mianowicie sen. Ona wciąż powtarza słowa: noc błagająca o sen! Wynika z tego, że kobieta ratunek dla samej siebie widzi wyłącznie w śnie, który kojarzy się ze śmiercią. Czy kobieta może być aż tak zdesperowana? Przykład tej piosenki ukazuje, że to mężczyzna może sprowadzić kobietę do takiego stanu psychicznego. 

 
Odwieczne pytanie zranionych przez mężczyzn kobiet brzmi: Jak się wyleczyć z miłości? Jest to również tytuł utworu, napisanego przez Agnieszkę Osiecką. Utwór przepełniony jest smutkiem i żalem za utraconą miłością. Doskonały ton subtelności i wzruszenia nadała tej piosence Kalina Jędrusik, która zaśpiewała ją po raz pierwszy dla Radiowego Studia Piosenki w 1965 r. Ta ballada mówi o kobiecie do granic możliwości zakochanej w mężczyźnie, który niestety okazał się niewłaściwym: jest przepełniona goryczą i bólem. Kobieta ta próbuje zmienić się, przestawić się na inny tryb życia, w którym nie ma już miejsca dla tego mężczyzny. Nie jest to jednak takie łatwe. Jest to kolejny utwór, w którym zranionej kobiecie ludzie podpowiadają, w jaki sposób ma żyć, co ma uczynić. Tym razem, podobnie jak niedoszłej pannie młodej Małgośce (21), ludzie mówią: Zostaw, sensu brak. Po co biegać za chłopakiem, i to jakim, byle jakim, tyle lat...? Natomiast w refrenie, kobieta udowadnia, że łatwo jest mówić o tym, żeby kogoś zostawić, lecz nikt nie mówi o tym, w jaki konkretny sposób to zrobić oraz jak zatrzeć w pamięci ślady wspomnień. Kobiecie ciężko jest zapomnieć, bo nawet nie wie, w jaki sposób ma:

oduczyć się patrzenia na zegarek, odmierzania długich minut, wiecznych godzin? Jak wyrzucić albo spalić listy stare, jak odwrócić wzrok od drzwi, którymi wchodzisz?

Niestety nie odnajdujemy w tej piosence odpowiedzi na pytanie: Jak wyleczyć się z miłości. Czy właściwie jest to możliwe? Zranionej kobiecie ciężko jest powrócić do normalności, do życia bez obecności ukochanego mężczyzny. Ma ogromny problem, nie tylko z powodu utraty miłości, ale także dlatego, że nie wie, jak ma teraz żyć: jak odpowiedzieć najprościej na śmieszne pytanie – jak żyć? W tej piosence powtórzone dwukrotnie pytanie: Jak wyleczyć się z miłości?, nie tylko nie ma odpowiedzi, lecz rodzi kolejne, egzystencjalne: Jak żyć? Czy uzyskanie najprostszej i najbardziej banalnej odpowiedzi na to śmieszne pytanie jest możliwe? Nie, bo jedyny sposób na życie w świetle tekstów Osieckiej to miłość, a jej brak oznacza jego utratę. 

 
Poetka stworzyła też kreacje kobiet, które potrafiły być szczęśliwe, ale to szczęście nie trwało zbyt długo. Przykład takiej kobiety można zauważyć w utworze pt. Herbaciane nonsensy. Pierwsze wersy wcale nie zapowiadają historii zranionej kobiety lecz wprowadzają czytelnika jakby do wnętrza mieszkania: Już wieczorna godzina zeskakuje z komina, zaraz lampę słoneczną punktualny zgasi wiatr. W tym tekście występuje wiele środków stylistycznych: metafory i porównania, np. księżycowy śmiejący się pysk, kot się łasi jak głupi, kot jest głupi jak cielę, dwa fotele -dziadygi. Niektóre z nich zbudowane są na zasadzie obrazu zwierząt i wyrażają rejestr nieco wulgarny. Być może jest to chwyt zastosowany przez Osiecką, w celu zamaskowania bólu bohaterki tekstu. Inne środki poetyckie, które dominują w utworze to reifikacje, personifikacje i animizacje:

godzina zeskakuje z komina, dwa fotele – dziadygi obgadują na migi, mały czajnik pękaty nagotuje herbaty, kot się […] upił, może śnił mu się dziś dobry sen, czajnik z herbatą ma po prostu krzywy garb.

Tytuł piosenki sugeruje, że nie będzie ona dotyczyła czegoś ważnego, bo słowo nonsens2 oznacza tyle co 'brak sensu; bezsens; powiedzenie lub występek niemające sensu'. Tekst bogaty jest również w elementy kultury wysokiej, bo mamy chiński teatr cieni, malarstwo Gierasika, osobę van Gogha. Wydaję mi się też, że element kultury chińskiej również jest tutaj wyeksponowany. Samo słowo herbata, kojarzy się z Chinami, występuje też tutaj chiński teatrzyk. Wracając do bohaterki utworu, można stwierdzić, że jest to kobieta zraniona i upokorzona odejściem mężczyzny. Każda rzecz, każdy mebel w jej mieszkaniu kojarzy jej się z ukochanym. Wszystkie te rzeczy, które są opisane w tej piosence, sprawiają, że kobieta nie potrafi wymazać z pamięci tego, co dzieliła z mężczyzną. Wspomnienia są dla niej bardzo bolesne. Wszystkie te przedmioty nie są już tak potrzebne jak kiedyś, nie są już tak przyjemne, jeśli nie może dzielić się nimi z ukochanym. Stwierdzenie przez kobietę, że może gadam od rzeczy, świadczy o tym, że jest ona zagubiona w tej całej sytuacji. Ten znany frazeologizm znaczy tyle, co mówienie słów pozbawionych sensu. W końcowych wersach utworu kobieta stwierdza: lecz cóż warte są rzeczy, kiedy rzeczom tym ciebie jest brak? W słowach tych kobieta chce wyrazić, jak bardzo jest zraniona, ale też jak bardzo tęskni za swoim mężczyzną. Próbuje zasłonić swój ból, żal i smutek zwykłymi przedmiotami codziennego użytku. Niestety, na nic to, się zdaje, ponieważ jej cierpienie jest tak wielkie, że nie można go niczym ukoić.



Kiedy mnie już nie będzie jest to jedna z najważniejszych piosenek Agnieszki Osieckiej. Została nagrana dla radiowej Trójki w 1980 r. Jest to bardzo poruszający tekst, a sama Osiecka przyznała, że każdy z tekstów był leciutko tylko zaszyfrowanym listem czy zwierzeniem, czy wręcz ankietą osobistą3. Jest to utwór, który był śpiewany i przez kobiety i przez mężczyzn, ja natomiast zajmę się analizą tekstu w wersji kobiecej. Utwór jest zwierzeniem bohaterki, swego rodzaju testamentem. Kobieta wyraża tutaj swoją ostatnią wolę, dotyczącą przyszłości swojego mężczyzny i jego kobiety, którzy mają się zejść ze sobą, kiedy jej już nie będzie: siądź z tamtą kobietą twarzą w twarz, kiedy mnie już nie będzie. Spalcie w kominie moje buty i płaszcz, zróbcie sobie miejsce. Testatorka jest bardzo smutna, pisze tak, jakby była zdesperowana i zrozpaczona z powodu tego, co ma nadejść. Mimo wszystko też akceptuje to, że nic nie trwa wiecznie. Takie zjawisko jest czymś normalnym w życiu, ponieważ każdy człowiek w godzinie swojej śmierci, stara się podsumować swoje życie, coś zaplanować żeby bliskim było lżej. W związku z tym zachowanie bohaterki da się w jakiś sposób usprawiedliwić. Lecz póki kobieta żyje, chce aby mężczyzna był dla niej miły: a mnie oszukuj mile uśmiechem, słowem, gestem, dopóki jestem, dopóki jestem. Zatem mimo wszystko chce być kochaną i pragnie zainteresowania mężczyzny. Kobiecie jest przykro, że nie będzie już uczestniczyła w życiu swojego ukochanego, ale mimo to organizuje mu jego przyszłe życie: dziel z tamtą kobietą chleb na pół, kiedy mnie już nie będzie. Kupcie firanki, jakąś lampę i stół, zróbcie sobie miejsce. Bohaterka bardzo chciałaby żeby mężczyzna mimo wszystko wspominał ją, ale robił to w sposób czuły: a mnie wspominaj wdzięcznie, że mało tak się śniłam, a przecież byłam, no przecież byłam

Jedna z cudownych interpretacji piosenki!!
 
W utworach Osieckiej często zauważa się swoiste trójkąty miłosne. Nie jest to tylko kombinacja typu: mąż, żona i kochanka, ale też inne. Pierwszym takim utworem jest znana wszystkim Małgośka. Młoda dziewczyna, która niedługo ma wyjść za mąż, bo: gotowa była ta sukienka i noc się stawała dniem, już zapisani byliśmy w urzędzie, białe koszule na sznurze schły zauważa swojego ukochanego z inną kobietą. Niedoszła panna młoda nie wie, co robić i jest zrozpaczona. Osiecka często w swoich utworach posługuje się porami roku, które nadają porządek wydarzeniom. W tym przypadku również pokazuje czas od maja do jesieni. Chce przez to przedstawić, jak z biegiem czasu zmienia się zdradzona kobieta, co robi i jak się czuje. Ten szalony zielony bez staje się palonym chwastem w sadach. Całe życie dziewczyny zmienia się. Zauważa się bierną postawę kobiety, która cierpi i która tylko słucha, co mają do powiedzenia jej inni. Chcą oni na pewno w jakiś sposób pocieszyć zdradzoną kobietę. Ona przysłuchuje się ludziom pełniącym prawdopodobnie funkcję chóru, którzy śpiewają: Małgośka, mówią mi, on nie wart jednej łzy, on nie jest wart jednej łzy!. Oni doradzają też kobiecie, żeby nie zważając na troski tańczyła i piła, a z niego tylko kpiła. Kiedy nadchodzi jesień, kobieta najwidoczniej wciąż jest sama, ponieważ sąsiedzi pytają mnie czy jestem z kimś. Nadal nie może pogodzić się z utratą mężczyzny. Ona ciągle żyje wyobrażeniem dwojga ludzi, którzy ją zdradzili i oszukali. Zastanawia się nad tym, czy tamci wzięli już ślub, czy mają dzieci. Rozmyśla także o sukni ślubnej tamtej kobiety, która uszyta jest z moich snów. Ta metafora świadczy o tym, że inna dziewczyna zabrała jej marzenia, czyli jej ukochanego mężczyznę. To ona marzyła i śniła o pięknym ślubie. Ludzie nadal doradzają jej, że on nie jest grosza wart, jednak ona ciągle żyje wspomnieniem. Nazywają ją przy tym głupią, co nadal nie robi na kobiecie wrażenia i wciąż żyje tamtym majem na Saskiej Kępie. W 1972 r. na sopockim molo Agnieszka Osiecka i Katarzyna Gaertner spotkały się po to, aby stworzyć właśnie ten utwór specjalnie dla Maryli Rodowicz. Natomiast cała Polska, miała usłyszeć Małgośkę rok później podczas Festiwalu Sopockiego. Piosenka tak zachwyciła publiczność, że została ogłoszona przebojem powojennym. Utwór doczekał się wielu nowych wersji, a także z biegiem lat rockowych aranżacji. Niestety do dzisiaj pozostaje zagadką, dlaczego akurat Małgośka, a nie jakieś inne imię kobiece? Jak powiedziała Hanna Bakuła, przyjaciółka poetki: To piosenka autobiograficzna, bo Agnieszka zawsze prosiła o miłość. Jak Małgośka. 4




Nie mam żalu do twojej dziewczyny są to słowa dziewczyny skierowane do prawdopodobnie jej byłego chłopaka w utworze Nie mam żalu. Jest to kolejny przykład uwikłania w miłosny trójkąt. Dziewczyna kilkakrotnie powtarza tę frazę, aby uwiarygodnić to, co czuje, jednak pod koniec dodaje nie mam żalu, a może i mam. Wynika z jej wypowiedzi, że czuje coś do swojego byłego mężczyzny, który zostawił ją dla innej kobiety. Konkretniej, kobieta udaje, że nie ma żalu do tej dziewczyny o to,

że przebiegła twą drogę w samą porę, że ma oczy, co po nocach ci się śnią, że ty do niej pojechałeś w tamten wtorek, i że byłeś od wieczora tylko z nią.

Dziewczyna jest zazdrosna o to, że ktoś, kto był jej kiedyś bliski, spędza czas z inną kobietą. Kobieta stara się być twarda i chce życzyć im dobrze: w nowym życiu niech szczęści się wam. Jednak w jej wypowiedzi wyczuwa się ironię i sarkazm. Przez to, że dziewczyna jest teraz samotna, musi wieczorem czytać bardzo długo, nie lubi sobót ani świąt. Jej świat odwrócił się do góry nogami, ale stara się udawać, że wszystko jest w porządku. Dziewczyna podejrzewa również, że nowa kobieta jej byłego chłopaka może go zdradzać. Mówi, że czasami zagada się z innymi, a na słońcu też nie brak jej plam. To drugie może oznaczać, że nie jest ona nieskazitelna i szczera. Doszło nawet do rozmowy tych dwóch kobiet, w której to jedna zarzuciła drugiej kłamstwo wobec mężczyzny. Oprócz tego kobieta zwraca się do mężczyzny mówiąc, że nie ma żalu do jego dziewczyny o to, że wciąż widzisz na jej twarzy tamten blask, że przede mną ty już serca nie otworzysz, choć tańczyłeś kiedyś ze mną i nie raz. Kobieta wspomina to, co kiedyś łączyło ją z kochankiem. W pewien sposób stara się też ostrzec mężczyznę przed tym, że jest zdradzany: że zamieszkasz w jej sercu nie sam, że zarobisz na żarty i kpiny. 

 
W tekstach Osieckiej zawarte są portrety kobiet, które doskonale radzą sobie po rozstaniu z ukochanym mężczyzną. Poetka przedstawia bardzo często obrazy kobiet zranionych, zdradzonych i porzuconych, ale nie zawsze są one nieszczęśliwe. W tekstach Osieckiej kreowane są też obrazy kobiet silnych, pełnych witalności i takich, które starają nie przejmować się zaistniałymi sytuacjami. Są to kobiety inne, które są zranione, ale doskonale radzą sobie po utracie bliskiej osoby. Jednak zdecydowanie tekstów o takiej tematyce jest znacznie mniej, niż tych, które przedstawiają obraz kobiety zranionej i rozpaczającej po stracie ukochanego. 
 
Obraz takiej kobiety odnaleźć można w utworze Już pora smażyć konfitury.
Kobieta zraniona przez niestałego w swych uczuciach mężczyznę stara się znaleźć zapomnienie w swoich codziennych, domowych obowiązkach. Zabiera się więc za takie czynności, jak między innymi przyrządzanie konfitur. Żegna się z latem, co może też symbolizować utratę gorącego uczucia. Także natura wraz z bohaterką przechodzi przemianę. Słowa do góry nos, i głowa – hej – do góry! zwracają uwagę na to, że kobieta zostawia to, co się zdarzyło w tyle i z podniesionym czołem chce dalej kroczyć przez życie. Cóż, że pod jesień kochasz mnie mniej, że cię tam niesie ku tej i tej, te słowa kobiety mówią o tym, że mężczyzna z niejedną już kobietą ją zdradził, a jego uczucie względem niej jest już chłodniejsze niż wcześniej. Ten fragment ukazuje też w złym świetle mężczyznę, który jest niewierny i niestały, a swoją kobietę traktuje przedmiotowo, nie liczy się z jej uczuciami. Kobieta nie chce rozpaczać, wie że nie w tym należy grząźć. Nie ma ochoty na rozczulanie się nad sobą i rozmyślanie o tym, co się stało. Jedyną rzeczą, którą chce robić w tym momencie to smażenie konfitur. Być może jest to jedyna rzecz, która sprawi, że kobieta przestanie myśleć o niewierności swojego kochanka i chociaż na chwilę zapomni o wszystkim złym, co ten jej wyrządził. Mimo że mężczyzna daje chude astry dwa, ona ma inne zajęcie i nie zważa na to. Przechodzi obok tego gestu mężczyzny bardzo obojętnie, bo wie, że te kwiaty nie są dawane ze szczerego serca, a tylko z poczucia obowiązku. Dlatego też kobietą nie wzrusza taki gest. Kobieta mówi też, że nic się nie stało, że na dni bez ciebie setkę zajęć mam. Chce w ten sposób pokazać, że potrafi żyć bez mężczyzny, że tak właściwie nie jest on jej do niczego już potrzebny. Nie jest ona w tym utworze słaba, lecz jest silna i odważna. Stawia czoła swoim problemom i nie chce czymkolwiek się zamartwiać.
 
Utwór Proszę sądu  opowiada nam tragiczną w skutkach historię dwojga zakochanych kiedyś w sobie ludzi. Historię poznajemy z zeznań kobiety w sądzie. Zwraca się ona do sądu, co od razu sygnalizuje tytuł utworu. Kobieta wspomina relacje panujące w jej związku z mężczyzną. Nie jest z nich zadowolona, ponieważ mężczyzna ją zdradzał: cały rok skoki w bok, niepoważny każdy krok, albo gdyby nie miał pięciu żon. Para kłóciła się zwykle tylko o te poważne czyny mężczyzny. Kobieta zwraca uwagę, że ich życie było smutne, a to, co ich łączyło, było kruche niczym domek z kart. W refrenie kobieta zwraca się do sądu, że nie chciałam zranić go, go, go, obrazić go, go, go i zrazić go. Wynika zatem z tego zdania, że kobieta zawiniła i skrzywdziła mężczyznę, mimo że wcale tego nie chciała. Dalej próbuje się usprawiedliwić tym, że ja tylko jestem szybka w rękach tylko to, to, to. W ich domu często dochodziło do awantur, mężczyzna prawdopodobnie krzyczał na kobietę: gdyby on zmienił ton. Kobieta stwierdza: niechby pił, niechby kpił, ale niechby w domu był. Ona bardzo pragnęła mieć mężczyznę blisko siebie, żeby przebywał z nią i żeby spędzali razem więcej czasu. Kolejna zwrotka zbudowana jest na zasadzie antytezy. Otóż, kobieta mówi, że

bo z jednej strony awantura, a z drugiej strony walka dusz, rozmowa róż. Bo z jednej strony czar, kultura, a z drugiej strony ostry nóż, kobieta bluszcz.

Z jej wypowiedzi wynika, że nie zawsze między nimi było źle, ale bywały też dobre chwile. Nazywa się też kobietą bluszczem5, co oznacza, że jest kobietą, która oplata swojego mężczyznę niczym roślina. Jej osobowość jest toksyczna, chce sprawić, żeby mężczyzna był tylko jej i tylko dla niej. Następnie dowiadujemy się, że musiało stać się coś tragicznego, bo oboje byli w amoku, w szale. Kobieta mówi, że sąd doskonale zna tę sprawę, jednak nie wie wszystkiego, nie zagłębił się w nią do końca, do dna. W kolejnych zwrotkach znowu oskarżona wymienia czyny, jakich dopuszczał się mąż i o co konkretnie się kłócili. Fruwał jak wolny ptak - porównuje go tutaj do ptaka, który jest wolny, więc zapewne prowadził beztroskie i swawolne życie, na nic nie zważając. Z dalszej wypowiedzi wynika, że mężczyzna miał kilka kobiet i żył wśród nas jak wśród róż. Mężczyzna, żyjąc wśród pięknych dam, miał cudowne życie, ale tylko do czasu. Miał wiele kobiet, a każda z nich wiedziała o istnieniu innych kobiet. Tyle, że jedna z nich dopuściła się prawdopodobnie morderstwa, bo jedna miała nóż. Ostatnia strofa znowu zbudowana jest na zasadzie przeciwstawienia bo z jednej strony sen koszmarny, a z drugiej strony c'est la vie. 

 
Kolejna historia to opowieść kobiety, która została zraniona przez łajdaka, przez co dostała nauczkę i stara się nie popełniać więcej takich błędów oraz zmienić swoje życie. Sam tytuł piosenki Kochałam raz łajdaczka wskazuje na to, że kiedyś kobieta była zakochana, kochała kogoś, kto okazał się łajdaczkiem. Kobieta zmieniła swoje nawyki i zwyczaje, o których opowiada:

Mam dwa zamki w moich drzwiach, w mym ogródku stoi strach, moich piwnic nie zna nikt nie dla gości jest mój wikt. Swych przyjaciół gonię precz, w rękach noszę drwiny miecz....

Bohaterka zaczęła stronić od przyjaciół, stara się ich od siebie odsunąć. Ma w sobie wiele szyderstwa i kpiny. Z rozmowy z praczką wynika, że to wszystko przez to, że kochała kiedyś nie tego mężczyznę: - Co się stało? - pyta praczka... Kochałam, kochałam raz, kochałam raz łajdaczka, kochałam raz łajdaczka.... Kobieta przestała zabiegać o przyjaźń innych, już na Wielkanoc nie śle kart, stała się poważna i dystyngowana, bo nie pamięta, co to żart. Już nie płacze i nic jej nie wzrusza, przestała nawet być wrażliwa na piękno przyrody, bo nie otwieram słysząc śpiew, nie dokarmia białych mew. Kobieta ta stała się osobą pełną pesymizmu, bo nie wierzy w lepszy dzień, w jasne jutro, ciepłą sień, w dobrych ludzi, w pracy plon, czyste panny, wielki dzwon. Ona straciła sens życia, nic nie jest już dla niej ważne, nie ma w swoim życiu żadnych priorytetów. Dawno się nie śmiała i beztrosko bawiła, gdyż już nie pamięta, co to śmiech, słodka śpiewka, lekki grzech. Mówi także, że już nigdy nie nabiorę ja się znów, na pioruny wielkich słów. Kobieta została bardzo dotknięta przez mężczyznę, czuje się oszukana i zraniona. Przez niego ma już dosyć wszystkiego, ale jest na tyle silna, że potrafi swoje życie diametralnie zmienić, żeby tylko zapomnieć o tym wszystkim złym, co ją spotkało. 
 
Kolejnym przykładem piosenki, w której ukazany jest obraz kobiety zranionej lecz silnej, jest utwór Obejmę dozorcostwo. Przedstawiona jest tu historia związku dwojga ludzi, między którymi coś się skończyło i wypaliło. Zawiera obraz kobiety nieszczęśliwej, która dawała z siebie wszystko aby, mężczyzna mógł czuć się wyjątkowo. Ona darzyła go wielką miłością, wspierała i była na jego każde skinienie palcem. Mężczyźnie jednak wciąż było za mało, wszystko zepsuł. Nie doceniał tego, co zakochana kobieta robi dla niego. Podsumowując, nie był jej wart. Jednak kobiecie po tej miłości zostało rozgoryczenie, niesmak oraz złamane serce. W pierwszej strofie opisany jest moment poznania się pary: Spotkałam cię w barze, a pal to sześć, ludzie się muszą spotykać gdzieś. Mężczyzna naśmiewał się z marzeń kobiety, jednak jej to nie przeszkadzało i mile spędzali czas. Od początku między nimi były dziwne relacje: Miałeś długi – zapłaciłam, byłeś drugi – nie mówiłam, chorowałeś – ja nie spałam, nie wracałeś – to czekałam. Kobieta płaciła rachunki mężczyzny, okłamała go, że jest tym pierwszym, ale też była dla niego bardzo dobra, opiekuńcza. Kobiecie jest przykro z powodu rozstania z tym mężczyzną, bardzo jej go brakuje: Dziś mi ciebie brak jak chleba – ręce moje to sieroty, coś by nimi objąć trzeba, ale mówi sobie dość i nie chce więcej tęsknić: ale nie chcę już – tęsknoty. Żeby nie tęsknić, kobieta chce objąć dozorcostwo na jakiejś zwykłej, cichej ulicy. Zastrzega też, że będzie twarda, bo niech żaden już na mnie nie liczy. Wygląda na to, że to w końcu kobieta chce nadzorować, być kimś ważnym i szanowanym (na klatce zdobędę poważne stanowisko), a z tym się wiąże to, że będzie też miała przewagę nad mężczyznami. W kolejnej zwrotce kobieta podaje kolejne przykłady nieudanego życia z mężczyzną: byłeś biedny – harowałam, byłeś święty – ja przetrwałam, gdy kłamałeś – powtarzałam, gdy się bałeś – ja się bałam. Ona była mu uległa i oddana. Jednak teraz życie bez niego wygląda już inaczej, bo teraz jesteś żaden. Kobieta już nie musi wstawać rano bez budzenia, ale jest jej trochę przykro i ciągnie ją do alkoholu: wstaję rano bez pobudki, jest mi, jakbym zjadła żabę i coś ciągnie mnie do wódki!. I znów pojawia się refren, w którym kobieta eksponuje swą władzę związaną z objęciem urzędu dozorcy. Chce pokazać, że już nie będzie podległa mężczyźnie. 


Bibliografia:

1Termin neurotyczna miłość pochodzi z książki Karen Horney Psychologia kobiety, przeł. J. Majewski, Poznań 1997.
2Słownik wyrazów obcych, wyd. PWN, oprac. Lidia Wiśniakowska, Warszawa, 2004.
3Agnieszka Osiecka, Na początku był negatyw, Wyd. Tenten, 1996
4Adam Halber, Małgośka, „Angora”, Wydawnictwo Westa-Druk, Łódź 2009