"Cała nadzieja w Paryżu" to optymistyczna powieść obyczajowa, która zaostrza apetyt nie tylko na jedzenie, ale również na... miłość.
Głównymi bohaterami tej sympatycznej powieści są Eve i Jack, których łączy wspólna pasja, jaką jest jedzenie. Ponadto, prowadzą ze sobą długie rozmowy. Dzieli ich ocean, więc swoje przemyślenia wysyłają za pośrednictwem internetu. Ten motyw bardzo przypomina mi znany wszystkim film "Masz wiadomość". Eva jest kobietą dojrzałą i rozwiedzioną. Jej córka wyprowadziła się do Londynu. Natomiast Jack jest pisarzem, z kilkoma powieściami na koncie. I chociaż mężczyzna ma grono zagorzałych fanów, to jego życie wydaje się być puste i Jack czuje się samotnie. Jeden list napisany przez Eve do Jacka zmienia bieg ich życia. Co wyniknie z ich korespondencji? Czy internetowa przyjaźń może zakończyć się czymś więcej?
Muszę przyznać, że ciężko było mi się wciągnąć w tę książkę, ponieważ jej początek jest bardzo trywialny. Jednakże z każdą przeczytaną przeze mnie stroną jest coraz lepiej, do tego stopnia, że w historii można się zanurzyć i poczuć magię rozkwitającego związku. To, co najbardziej poruszyło mnie w tej powieści to fakt, że czasami najbliższą nam osobą może być ktoś, kogo w ogóle nie znamy. Natomiast najbliżsi, tj. rodzina i znajomi, czasami nie mają pojęcia o tym, co dzieje się w naszych sercach. I za to przyznaję "Całej nadziei w Paryżu" wielki plus. Rozczarował mnie niestety brak Paryża. Oczekiwałam, że myślami przeniosę się do miasta, który mam nadzieję kiedyś odwiedzę, a tak się nie stało. Deborah McKinlay potraktowała to miasto bardzo ogólnikowo, a wielka szkoda. Ale niesamowicie zaskakujące zakończenie sprawiło, że zapomniałam o jakichkolwiek mankamentach tej książki. Chwyta za serce, naprawdę!
"Cała nadzieja w Paryżu" to lekka powieść obyczajowa, niezobowiązująca, a zarazem zadowalająca. Jeżeli oczekujecie lektury niewymagającej i przyjemnej, ta książka będzie idealna dla Was. Jednak zastrzegam, aby przed rozpoczęciem czytania, należałoby się najeść, bo plastyczne obrazy kulinarne przedstawione w tej powieści sprawiają, że aż "cieknie ślinka". Jestem przekonana, że "Cała nadzieja w Paryżu" idealnie trafi w serce kuchennych zapaleńców. Zresztą, sprawdźcie to sami! ;)
Deborah McKinlay, Cała nadzieja w Paryżu, Wydawnictwo Feeria, Łódź 2014, s. 269.
Słyszałam o książce, jednak najbardziej podoba mi się okładka. Treść nieszczególnie mnie porywa.
OdpowiedzUsuńNa obyczajówki zawsze mam chęć, więc pewnie i tę książkę kiedyś przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńCzytam sporo pozytywnych recenzji na jej temat. Dobrze, że mankamenty uciekają w cień w porównaniu do całości.
OdpowiedzUsuńJuż trochę o tej książce słyszałam, a muszę się przyznać, że teraz nadszedł mnie taki czas, że muszę chwilę odpocząć od fantasty, horrorów i kryminałów, więc może sięgnę po nią ;)
OdpowiedzUsuńGdzieś już dzisiaj o tej książce czytałam, ale jakoś nie jestem do niej przekonana.
OdpowiedzUsuńAle zdjęcie, fantastyczne. Zwłaszcza ten deserek, mniam :)
Książka, którą pokochałam jeszcze przed jej premierą. Magiczna historia, w któej naprawdę można przepaść, a pod koniec leje się łzy :)
OdpowiedzUsuńPo tytule spodziewałabym się dużo Paryża, a z Twojej recenzji wynoszę, że nie ma go aż tyle :)
OdpowiedzUsuńTytuł kojarzę. Książka powinna się spodobać mojej mamie :)