Z okazji Dnia Kobiet przygotowałam dzisiaj dla Was recenzję "Pensjonatu marzeń" pani Magdaleny Witkiewicz. Powieść jest kontynuacją bestsellerowej "Szkoły żon". Ponadto ciekawostką jest fakt, że dzisiejsza notka jest setną po "Szkole żon", którą recenzowałam ;) To bardzo miłe jest być tutaj z Wami i wciąż nieprzerwanie blogować.
Po powieść pani Witkiewicz sięgnęłam z wielkim zaciekawieniem, zastanawiając się, w jaki sposób rozwiążą się poprzednie wątki bohaterek. Bardzo się cieszę, że wciąż te same kobiety mogłam gościć również w "Pensjonacie". Chociaż muszę przyznać, że w ogóle nie pamiętałam losów Marty i musiałam powrócić do swojej recenzji, aby przypomnieć sobie kim jest ta bohaterka. Natomiast w "Pensjonacie" wywarła na mnie tak ogromne wrażenie, że aż byłam z niej dumna!
Po długich wakacjach ponownie spotkałam się z Julią, Jadwigą, Michaliną i Martą. Są to kobiety po przejściach, ze sporym bagażem doświadczeń. Każda w innym wieku, w innej sytuacji życiowej. Łączy je jedno: chęć pięknego i szczęśliwego życia. Wydawać by się mogło, że dzięki cudownej Szkole żon nic nie powinno już im stać na drodze do spełnienia swojego marzenia, ale niestety. Nie zawsze jest tak kolorowo jakbyśmy tego chciały, a ponadto przyrzeczenia złożone w Szkole, ciężko jest realizować poza jej terenami, gdzie nikt nie kontroluje Twoich kroków i poczynań. Ale... Jak dobrze jest mieć przyjaciółki, które zawsze służą radą i wsparciem, a czasami nawet mocnym kopniakiem ku motywacji. Wśród tych czterech kobietek czułam się bardzo sympatycznie. Miałam wrażenie, że należę do ich paczki.
Pani Magdalena Witkiewicz wprowadziła do "Pensjonatu marzeń" również nową bohaterkę. Sportsmenkę, dzięki której poznałam taniec, jakim jest kizomba. Szkoda, że nie widzieliście mnie po skończonej lekturze, gdy "wertowałam" Internet w poszukiwaniu filmików z tym tańcem. Sprawdźcie koniecznie! Jest on nieziemsko zmysłowy i seksowny. Muszę też przyznać, że wątek Marty dał mi ogromny poziom motywacji do walki nas samą sobą. Zaimponowała mi również Jadwiga, która w końcu zrzuciła z siebie ten ciężki balast, który był jej mężem. Podziwiam ją za to, że mimo swojego wieku odważyła się zacząć na nowo żyć! Natomiast wątki Julii i Michaliny odsunęłam trochę na dalszy tor, bo w zasadzie to tylko one z całej czwórki nadal trzymały swoje życie w garści.
"Pensjonat marzeń" jest ciepłą powieścią o nas, o kobietach z kompleksami, które często dokonują złych wyborów, które ogarnia niemoc. Jednak bohaterki nie poddają się! Walczą o siebie i o swoich bliskich. Autorka przedstawiła cztery różne, a zarazem cztery silne osobowości, które nie zamykają się w sobie, a takie które chcą żyć pełnią życia. Warto jest brać z nich przykład.
Pani Witkiewicz porusza w swojej powieści wątki ciężkie i trudne, ale robi to w sposób subtelny, a do tego jeszcze z klasą. Dlatego wszystko to, zmusza do pewnych przemyśleń nad samą sobą. To bardzo dobrze, bo książki takie właśnie powinny być. Muszę Wam przyznać, że przeczytałam tę książkę już jakiś miesiąc temu, a kiedy piszę te słowa, wciąż targają mną przeróżne emocje i tylko uśmiecham się pod nosem, ciesząc się, że tak wspaniałe książki powstają spod pióra polskiej pisarki.
Kobiety i kobietki, z okazji naszego święta, zafundujcie sobie trzy, albo i cztery godzinki relaksu i zatopcie się w tej błogiej lekturze. Nie pożałujecie, ponieważ jest to piękna historia czterech kobiet, które podnoszą się z największego dołka i cieszą się tym co mają, żyją chwilą, a przede wszystkim są szczęśliwe! Bardzo gorąco polecam!
***
Magdalena Witkiewicz
Pensjonat marzeń
Wydawnictwo Filia
Wydanie: 5 lutego 2014
Liczba stron: 256
Kategoria: powieść obyczajowa, romans
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę II ; Grunt to okładka; Czytamy powieści obyczajowe.
Uwielbiam Szkołę Żon. Pomogła mi w trudnym momencie życia i cudownie podniosła na duchu! Tylko potrzebuję czasu, by przeczytać Pensjonat. :-) Ale książka czeka już na półce. ;-)
OdpowiedzUsuńA ja niestety nie czytałam jeszcze Szkoły Żon, choć w planach mam ;-)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko Szkołę żon, więc może kiedyś skuszę się też na Pensjonat marzeń:)
OdpowiedzUsuńDobrze, że przeczytałam, że to kontynuacja :) Miałam ją na oku dla mojej mamy, więc teraz będę musiała najpierw szukać "Szkoły żon" :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam Szkoły żon więc chyba nie powinnam się wypowiadać. Ale gratuluję setnego wpisu! :)
OdpowiedzUsuńCo prawda nie przepadam za takiego typu literaturą, ale czasem takie przyjemne odstresowanie się bez fali krwi, trupów i fantastycznych postaci jest dobre. Wiem już chyba co muszę poszukać na taką chwilę, najpierw Szkoła Żon, potem kontynuacja ;)
OdpowiedzUsuńTeż mile ją wspominam i chętnie poczytałabym trzecią część Szkoły, mam nadzieje, że powstanie ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Magdy Witkiewicz, one są tak życiowo mądre:)
OdpowiedzUsuńW końcu udało mi się dorwać "Szkołę żon" w bibliotece, więc na pewno szybko zabiorę się za czytanie, bo już kusi mnie "Pensjonat marzeń"... :)
OdpowiedzUsuńZnam tą serię, przeczytałam, a opinia u mnie na blogu ;)
OdpowiedzUsuńLubię styl pisarski Pani Magdaleny. Pisze ona z ogromną lekkoscią i porusza serca.