14 sierpnia 2013

Niedługo 10 000 wyświetleń...

Już niedługo, już za chwilę na moim blogu wyświetli się piękna liczba 10 000 wyświetleń!
Z tej okazji zorganizowałam dla Was konkurs. Nagrodę funduje cudowne wydawnictwo MG. 
Zadanie a właściwie zadania są bardzo proste! 

ZASADY:

1. Proszę podać imię i nazwisko bądź pseudonim, swojego ulubionego bohatera literackiego i uzasadnić swoją odpowiedź.


2. Oprócz tego, proszę wpisać w komentarzu adres swojego e-maila, abym mogła szybko skontaktować się z osobą, która zwycięży.

Konkurs trwa od 14 sierpnia do 30 sierpnia!
Wyniki ogłoszę w przeciągu trzech dni od zakończenia konkursu.

A nagrodą jest...

Myślę, że warto wziąć udział w konkursie, dla samej cudownej nagrody. Ja już swoją powieść przeczytałam i jestem nią oczarowana. Moją recenzję możecie przeczytać tutaj.

Życzę Wam powodzenia!!

      

Katarzyna K

20 komentarzy:

  1. Mój ulubiony bohater literacki to James Potter, ojciec głównego bohatera serii o "Harrym Potterze". Jest to dość nietypowy wybór, gdyż nie żyje on już od pierwszej strony, jednak występując mimochodem zaskarbił sobie moją sympatię. Dlaczego? Przede wszystkim podziwiam go za swój upór w dążeniu do zdobycia dziewczyny marzeń i że robił to swój, urwisowski i uroczy, sposób. Również jego wybryki z resztą Huncwotów potrafiły wywołać uśmiech na mojej twarzy jak nic innego. A trzecim powodem jest fakt, iż zamieniał się w jelenia, a ja bardzo lubię te duże leśne zwierzątka.
    E-mail: kliva-net@tlen.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja ukochana postać to "Fizia Pończoszanka" czy inaczej Pippi Långstrump, Pippilotta Wiktualia Firandella Złotomonetta Pończoszanka.Boże -jaka ja chciałam być do niej podobna.Mieć taki sam temperament,szalone pomysły i taką siłę by pacnąć i czasami przetrącić chłopaków,którzy mi dokuczali gdy byłam dzieckiem! Nawet włosy sobie ufarbowałam na rudo /miałam wtedy dziesięć lat!/by się do niej upodobnić.Oj dupsko mnie wtedy długo bolało,jak dostałam pachem od ojca za takie wygłupy!
    jolunia559@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo trudny wybór, bo wielu bohaterów lubię, ale będę wierna Joannie Chmielewskiej, bohaterce książek Joanny Chmielewskiej. Zawsze mnie zastanawiało, czy autorka jest faktycznie taka sama jak jej bohaterka. Raczej nie będzie mi dane się o tym przekonać, ale pomarzyć zawsze można. Uwielbiam ją za jej poczucie humoru, dystans do siebie, niewyparzony język, miłość do książek i języka polskiego, szalone pomysły, umiejętność przygotowania przyjęcia z niczego, bezpośredniość, wieczną młodość, życiową zaradność i za to, że zaraża mnie swoim dobrym humorem...
    Pozdrawiam!
    korcimnieczytanie@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję!! :)) Lada dzień osiągniesz wynik.

    Kto jest moją ulubioną bohaterką literacką? Zdecydowanie Ania Shirley. Książki, w których prym wiedzie ta rudowłosa, zielonooka dziewczynka z głową pełną pomysłów, są dla mnie wręcz magiczne. Pozwalają oderwać się od rzeczywistości i przez kilka chwil być z Anią, psocić razem z nią i rozmyślać nad życiem. Zawsze będę miło wspominała Anię, która wiecznie siała zamęt wśród wszystkich znajomych.I nieznajomych również. Jestem pewna, że za kilka lat będę czytała jej przygody swoim dzieciom, bo "Ania z Zielonego Wzgórza" to lektura ponadczasowa, a tytułowa bohaterka potrafi skraść serce wszystkim.

    sylwiapis@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Myron Bolitar - bohater kilkunastu książek Harlana Cobena to facet doskonały :) Były pracownik FBI, agent sportowy i detektyw-amator w jednym. Może nie jest tak urodziwy jak jego przyjaciel Win, ale ma to "coś". Nie wiem, po prostu jak czytam o nim to się rozpływam :) Żaden "książkowy" facet nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak on :)))
    magdalenardo@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Udziału w konkursie nie wezmę, gdyż nie jestem miłośniczką Bronte, dlatego wolę dać szansę innym osobom, które naprawdę są zainteresowane twórczością tej autorki.
    A tobie Kasieńko oczywiście gratuluje imponującej liczby wyświetleń.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż... Moją ulubioną bohaterką literacką jest Mia z trzeciej części "Numerów" Rachel Ward. Dlaczego akurat ona? Bo jest dzieckiem, zwykłym dzieckiem z niesamowitymi zdolnościami. Jej mała, słodka twarzyczka, która na długo zapadła w moim umyśle po wizualizacji sprawiła, że jeszcze długo czułam ciepło rozpływające się po całym ciele. Mia miała w sobie coś takiego, że nie musiała mówić. Nie musiała nic robić. Wystarczyło, że była. A do tego była całkowicie nieświadomą niczego osóbką - jak każde dziecko - beztroska, radosna... Choć urodziła się w bardzo trudnych warunkach. Lubię przypominać sobie jak to małe dziecko czerpało siłę z otoczenia i miłości rodziców. Choć nie była postacią pierwszoplanową - pokochałam ją jak własne dziecko. I cokolwiek by się działo, ile książek jeszcze przeczytam - zawsze ją będę wybierać.

    books.rewievers@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Moim ulubionym bohaterem jest Shane z serii Wampiry z Morganville. Zauroczyło mnie ego usposobieniE i sprawił, że przebrnełam przez cała serie. Z natury niedbały i niechlujny, ale gdzieś w środku bardzo wrażliwy. Krzywdy, które go spotkały kamuflował pod maską odważnego,, walecznego chłopaka. Wspaniały przyjaciel i opiekun. Wymarzony chłopak. Intrygująca postać z jednej strony silny, waleczny i opiekuńczy a z drugiej wrażliwy i kruchy. Mieszanka tych wszystkich cech, łącznie z poczuciem humoru sprawiła, ze bohater ten zapadł mi w pamięci.

    e-mail:torresiczka@op.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Długo się zastanawiałam, bo im więcej przeczytanych książek, tym trudniej wybrać jednego ulubionego bohatera. Najchętniej wymieniłabym kilku, ale nie będę taka i wylosuję jednego wśród równych.
    Vetinari. Lord, Patrycjusz - władca nominalny i rzeczywisty. A Ankh-Morpork nie jest łatwym miastem do rządzenia. Vetinari jednak potrafi utrzymać w karbach liczne nacje i rasy, ludzi, krasnoludy, golemy, wilkołaki, a nawet Igory. To człowiek, który wszystko wie i wszystko potrafi przewidzieć, a tym samym zapobiec bądź zminimalizować skutki (w razie czego). Umie tak dobrać sobie współpracowników, żeby historia działa się bez zakłóceń i we właściwym kierunku. Nikt nie potrafi mu się oprzeć, nikt nie ma tej śmiałości. No może z wyjątkiem Vimesa, ale to już inna historia. Lord Vetinari to bohater dla każdego, kto lubi realizm w otoczce fantasy - bo tak naprawdę w fantasy jest bardzo dużo prawdziwych ludzi i zdarzeń, trzeba tylko postarać się je dostrzec. Nie unikajmy poznania Bohatera.

    danutinka@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgłaszam się, oczywiście :D

    Ulubiony bohater literacki?
    Hmm... Caine Soren z serii "GONE. Zniknęli" autorstwa Michaela Granta. Z początku najbardziej lubiłam innego bohatera, jednak po przeczytaniu ostatniej, szóstej fazy, zdecydowałam, że Caine zasługuje na to, by być ulubionym bohaterem większości dziewcząt :) Po pierwsze, lecz nie najważniejsze - jest przystojny i ma cudowne oczy. Już po kilku stronach pierwszej części pokochałam szczerze jego oczy. Są ciemne niczym noc. Po drugie, najważniejsze - jest odważny, lojalny i miły. W ostatniej części poświęcił swoje życie, by uratować resztę. Nie wszyscy byli jego przyjaciółmi, nie wszyscy go lubili. Chciał tylko, by jego dziewczyna, Diana, mogła wyjść bezpiecznie ze świata, w którym się znaleźli.
    Według mnie to właśnie Caine zasługuje na szacunek :)

    beata.czarnik419@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgłaszam się :)

    Moją ulubioną postacią literacką jest Edilio Escobar, bohater serii ,,GONE: Zniknęli’’ Michaela Granta. Zyskał moją sympatię już od pierwszych stron, na których się pojawił. Urzekł mnie swoją pracowitością i lojalnością. Mimo tego, że czasami też się bał, nigdy się nie poddawał i z podniesioną głową znosił obelgi pod swoim adresem. Udowodnił, że biedny chłopak z Hondurasu, którego ze względu na samo pochodzenie wielu uznawało za gorszego potrafi walczyć, mądrze rządzić i zyskać zaufanie innych. No dodatek jeśli już kogoś kochał, to naprawdę szczerze. Wkładał serce we wszystko, co robił. Właśnie z tych wszystkich powodów Edilio zasługuje na uznanie.

    ania_96@poczta.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgłaszam się!

    Polska jesień, kolorowe liście, żołędzie i kasztany, chłodny wiatr, słońce przebijające się przez warstwę chmur ale ani śladu deszczu.
    Pośród tej kakofonii barw siedziałam na zimnej ławce oglądając kolorowe liście powoli opadające z drzew na szary beton. Zamknęłam oczy i wciągnęłam w płuca cudowny zapach zimna, poczułam na twarzy powiew zimnego jesiennego wiatru.
    -Park jest piękny o tej porze roku-usłyszałam za sobą męski głos.
    -Już myślałam, że nie przyjdziesz.- odpowiedziałam, nie odwracając się.
    Wysoki mężczyzna ubrany w bardzo elegancki czarny garnitur z beretem na głowie usiadł obok mnie na ławce pod wielkim drzewem z pomarańczowymi od jesiennego słońca liśćmi i oparł swoją laskę o oparcie.
    -Chciałaś mnie poznać więc jestem.
    -Jesteś diabłem?
    -Dla przyjaciół Woland- podał mi rękę, lekko nią potrząsnęłam.
    -Myślałam, że podróżujesz ze świtą?
    -Korowiowa się pozbyłem a Behemot jak zwykle gdzieś pije. Więc o co chciałaś mnie zapytać?
    -O wszystko, fascynujesz mnie nie jestem w stanie cię rozgryźć-skupiłam wzrok na spadających liściach.
    -Więc pytaj…
    -Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego Małgorzata? Dlaczego Siemplejarow, Berlioz, Mistrz?
    -Niektórych sytuacji nie da się wyjaśnić, po prostu mają miejsce.-odpowiedział a w jego wyciągniętej dłoni wylądowało piękne, czerwone jabłko. Siedzieliśmy pod dębem.
    -Zabiłeś tylu ludzi, wiele osób po spotkaniu z tobą leczyło się w szpitalach psychiatrycznych, dlaczego więc ja wiedząc to wszystko, gdy siedzę tu z Tobą nie czuję strachu, raczej fascynację?
    Woland wyrzucił przez ramie nadgryzione jabłko z którego gdy tylko dotknęło ziemi wyrosła mała jabłoń i nachylił się nade mną. Patrzyłam teraz w jego niesamowite oczy jedno oko czarne jak węgiel, a w drugim widać błysk szaleństwa.
    -Po co bać się czegoś co już i tak kiełkuje w tobie? Boimy się tylko nieznanego a Ty przecież już mnie znasz.
    Przełknęłam ślinę, mężczyzna uśmiechnął się, wstał z ławki, złapał swoją laskę, obrócił nią kilka razy w palcach i zaczął iść wzdłuż pokrytej jesiennymi liśćmi alejki.
    -Więc weź mnie na bal!- krzyknęłam za nim.
    -Nigdy nikogo i o nic nie proś- odparł tak cicho, że ledwo go dosłyszałam a potem zniknął.
    Znów siedziałam na zimnej ławce otoczona liśćmi i jabłkami i myślałam tylko o tym czy jeszcze kiedyś go spotkam..

    alilithk@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Masz ci los, jeden? Tylko jeden? Zatem dobrze, zastanówmy się, na co mam dziś ochotę najbardziej - na fascynację połączoną z lękiem, czyli wybór pada na Mikołaja Stawrogina (mógłby na Margaret Schlegel, ale przyjaźnie z inteligentnymi i wykształconymi kobietami to w moim życiu norma, a związek z masochistą nie). Jak większość postaci z Dostojewskiego - o czym nieco pokrętnie pisze Proust w "Uwięzionej" - nie jest całkowicie zbrodniarzem i ma prawo do okoliczności łagodzących. Samotny, samoudręczający się (i zadręczający bliźnich), balansujący na granicy między dobrem a złem, sprawdzający, jak daleko może się posunąć i wściekle pociągający szczególnie po lekturze rozdziału "U Tichona", po której powinien w nas wzbudzić obrzydzenie i potępienie (w końcu przyznaje się w nim do okrucieństwa, sadyzmu i pedofilii). I z ogromną klasą mimo wielkiego nieszczęścia popełniający samobójstwo - ostatni gest wystawiający go na ryzyko śmieszności. Najpiękniej pisze o nim Stasiuk w dwóch "Elegiach na śmierć Mikołaja Stawrogina"; najbardziej demonicznie a zarazem powściągliwie zagrał go chyba Jan Nowicki u Wajdy w Starym w legendarnej adaptacji wg Camusa.

    bogusia3@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Moja ulubiona postać: Neville Longbottom.
    Dlaczego? W wiecznym cieniu trójki głównych bohaterów. Chociaż na początku brakowało mu umiejętności, już w pierwszej części postawił się i nie chciał pozwolić Harry'emu, Ronowi i Hermionie wyjść w nocy, co mogło wpłynąć niekorzystnie na Gryffindor. Zawsze wspierał przyjaciół, którzy mogli na niego liczyć. To jemu (oraz Lunie) najbardziej brakowało Gwardii Dumbledore'a, gdy została zamknięta. To on jako pierwszy odpowiedział na jej wezwanie. I to on kierował buntem w Hogwarcie podczas ostatniego roku. Cichy bohater całej sagi. Wierny przyjaciel, ciapowaty chłopczyk, z którego wyrósł dzielny czarodziej.
    Mail: sniezkamusiumrzec@gmail.com

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Moim ulubionym bohaterem literackim jest Lesio, postać wykreowana przez Joannę Chmielewską. Lesio ma wiele zalet, jednak są one szczelnie ukryte pod warstwą życiowej bezradności. Lesio jest na przykład bardzo dobrym pracownikiem, jak ma akurat "fazę" to pracuje za dziesięciu... ale na ogół czas w pracy spędza na odliczaniu minut do zakończenia pracy. Ma mordercze plany względem personalnej, podejmuje nawet działania mające na celu przygotowanie zabójczej salmonelli w rozpuszczonych lodach. Uczucia okazuje w sposób dość niekonwencjonalny - przygotował portret Barbary, którą darzy platoniczną miłością, a że talent plastyczny ma raczej wątpliwy, czytelnik ma ubaw po pachy! Lesio zawsze zakwita tam, gdzie go nie posiali. Komplikuje życie sobie i innym, ładuje się w afery, rozumie polecenia ale zwykle odwrotnie... Lubię Lesia, bo jestem do niego podobna !

    amkoczergi@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Najbardziej bliski jest mi bohater książek Richarda Paula Evansa. Alan Christoffersen to człowiek sukcesu. Osiągnął w życiu swoistą pełnię, do której każdy z nas zmierza. Miał cudowną żonę, rodzinę, dom, własną firmę… I w jednym dniu los zechciał mu to wszystko odebrać. Alan nauczył mnie, w swojej wędrówce do Key West, pokory. Tego, że jeśli coś w życiu osiągniemy – to nie znaczy, że to osiągnięcie będzie nam zawsze towarzyszyć. Że przyjdą dni, w których Ci najbliżsi odwrócą się do nas plecami. „Dzienniki pisane w drodze”, bo o tej serii mówię, to lekcja, w której uczymy się podejmować decyzje. Albo idziemy w lewo, albo w prawo. Albo ryzykujemy, albo czekam na cud.
    Alan to przykład człowieka, który pokazuje jak można poradzić sobie z bólem, cierpieniem, utratą. To historia wiary, nadziei i miłości. Dlatego jest mi bliski. Bo każdy z nas w życiu ma serię upadków. I czasem tak ciężko jest nam podnieść się z kolan. A on, jego postawa, jego wybory sprawiają, że człowiek ma nadzieję.


    eyesOFsoul90@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie będę za bardzo oryginalna, ale nic na to nie poradzę. Moją ulubioną bohaterką literacką jest Ania Shirley, znana bardziej jako Ania z Zielonego Wzgórza :)

    „Chuda jedenastolatka o ogromnych szarozielonych oczach, wyrazistych ustach, zgrabnym piegowatym nosku i niesamowicie rudych, grubych warkoczach.” - to ona podbiła moje serce wiele lat temu i pozostaję jej wierna do dnia dzisiejszego.

    Tak bardzo chciałam być taka jak ona! Co z tego, że ciągle pakowała się w tarapaty, przecież zawsze potrafiła wyjść z nich obronną ręką, budząc tylko u mnie większą sympatię i podziw. Co z tego, że chłopcy ciągnęli jej rude warkocze – to dziecięce przekomarzanie się wydawało mi się bardzo romantyczne, bo od razu czułam, że coś będzie między nią a Gilbertem…mnie tam nikt nie ciągnął za włosy, no i nie przeżyłam młodzieńczej miłości ;) Zazdrościłam Ani wielkiej fantazji, bo sama mocno stąpałam po ziemi i nawet gdy chciałam nie potrafiłam wymyślić oryginalnej nazwy dla drogi wiodącej do domu, wąwozu którym chodziłam na poziomki czy lasku, gdzie bawiłam się z koleżankami. Ja prowadziłam spokojne wiejskie życie, bez przygód i szalonych ekscesów, więc losy Ani – mimo, że niekiedy podszyte samotnością i bólem – wydawały mi się najciekawsze na świecie.

    Zresztą jak jej nie pokochać, gdy czytamy:

    „– Czyż to nie cudownie, Marylo, że jutro następuje nowy dzień, w którym nie uczyniłam jeszcze żadnego głupstwa?
    – Jestem pewna, że popełnisz niejedno – rzekła Maryla. – Pod tym względem nikt ci nie dorówna.
    – Wiem o tym – przyznała Ania żałośnie. – Ale czy Maryla zauważyła u mnie ten pocieszający objaw? Nigdy dwukrotnie nie popełniam tego samego błędu!
    – Niewiele na tym zyskujesz, jeśli wymyślasz coraz to nowe.
    – Ależ Marylo. Chyba musi być granica dla błędów, jakie jedna osoba może uczynić, więc kiedy popełnię już wszystkie, musi przecież nastąpić koniec. Jest to stanowczo myśl bardzo pocieszająca.” ;D



    edyta.cha@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  18. Chociaż przeczytałam już masę ciekawych i przepięknych książek, to moim ulubionym bohaterem literackim wciąż pozostaje mały chłopiec poznany ponad dziesięć lat temu. Kto by pomyślał, że moje życie odmieni jedna, krótka chwila, w której w moich rękach znalazła się książka "Mały książę"? Pamiętam, że nie mogłam się od niej oderwać. Historia tego marzyciela o niewielkim wzroście urzekła mnie i poruszyła. Może to sprawka tego, że wcześniej nie znałam nikogo, kto by tak z dziecinną prostotą zadawał pytania i oczekiwał na nie odpowiedzi? Może oczarowało mnie to, że jeden mały, samotny chłopiec próbował zmienić ten wielki świat? A może Mały Książę zdobył moje serce tym, że był bardzo poważny jak na swój wiek, ogromnie tajemniczy, z niebywałą wyobraźnią? Może wzruszała mnie ta jego wierność wobec kwiatka, ten obraz róży, jaśniejący w nim jak płomień lampy, nawet gdy on śpi? Będąc dzieckiem nie mogłam w pełni zrozumieć przesłania tej książki, ale podświadomie czułam, że właśnie dostałam wskazówkę jak należy patrzeć na życie oraz jak ważną rolę odgrywają miłość i przyjaźń. Do lektury powracałam wielokrotnie, za każdym razem odkrywając nową prawdę i niesamowite wartości.

    Pytanie o ulubionego bohatera literackiego przypomniało mi, że już dawno nie miałam "Małego Księcia" w rękach i najwyższy czas znów powitać tego niezwykłego przybysza z asteroidy B 612.

    "Minęło już sześć lat, odkąd mój przyjaciel opuścił mnie, zabierając swoją owieczkę. Próbuję go tutaj opisać jedynie po to, żeby go nie zapomnieć. To smutne zapomnieć o przyjacielu. Nie każdy człowiek ma przyjaciela."

    Dziś mogę śmiało stwierdzić, że ta najmniejsza wzrostem a jednocześnie największa sercem, kreacja literacka w czasach dzieciństwa była nie tylko moim ulubionym bohaterem, ale także przyjacielem. Dlaczego tak się stało? Nie wiem czy potrafię to wyjaśnić.

    "W tym tkwi wielka tajemnica. Dla was, którzy także kochacie Małego Księcia, tak jak i dla mnie, nie ma nic gorszego na świecie niż świadomość, że gdzieś jakaś nieznana owieczka mogła zjeść jakąś różę… Spójrzcie na niebo. Zadajcie sobie pytanie: Czy owieczka zjadła tę różę? Tak czy nie? I przekonacie się, jak bardzo wszystko się zmieni. I żadna dorosła osoba nigdy nie zrozumie, jak wielkie to ma znaczenie."

    OdpowiedzUsuń