Autorami serii Balsam dla Duszy są Jack Canfield i Mark Victor Hansen. Natomiast do powstania Balsamu dla Duszy zakochanej przyłączyło się jeszcze kilku autorów: Barbara De Angelis oraz małżeństwo Mark i Chrissy Donnelly.
Są to opowieści o miłości i związkach między ludźmi, które są bardzo czułe, inspirujące i prawdziwe. Czytając tę książkę można całkowicie zatopić się w pięknych słowach i poczuć się jak w bajce. Losy opisanych w tej książce par oraz tajemnice budowania ich związków są wzruszające, ale również podnoszące na duchu i dające nadzieję.
Prawdziwe historie ludzi, które potrafią pokrzepić zbolałą duszę. Jednym słowem: cudowne!
Książkę chciałabym polecić osobom, których związki się wypaliły, bo być może dzięki tej lekturze na nowo poznacie uczucie gorącej miłości oraz romantykom, bo na pewno przypadnie im do gustu.
Aby Was zachęcić do sięgnięcia po tę książkę, wstawiam Wam jedno z moich ulubionych opowiadań. Poświęćcie kilka minut!
Moi dziadkowie byli
małżeństwem przez ponad pół wieku. Od czasu kiedy się poznali grali w
swoja specjalną grę, która polegała na tym, że jedna osoba pisała słowo
'zojabaciko' w jakimś niespodziewanym miejscu a druga musiała je
odnaleźć. Zostawiali ten napis w różnych miejscach domu i gdy tylko
jedno z nich go znalazło musiało go ponownie ukryć.
Pisali 'zojabaciko' na
pojemnikach z cukrem i mąką, by tam czekało na tego, kto będzie
przygotowywać następny posiłek. Smarowali je na mokrych od rosy oknach
wychodzących na patio, gdzie babcia karmiła nas zawsze ciepłym
puddingiem domowej roboty, zabarwionym na niebiesko. 'Zojabaciko' pojawiło się kiedyś na lustrze zaparowanym po gorącym prysznicu, a potem znajdowało się tam już po każdej kąpieli. Pewnego razu moja babacia rozwinęła całą rolkę papieru toaletowego, by napisać to na każdym listku.
Liczba miejsc w których pojawiło się 'zojabaciko'
była niewyczerpana. Nabazgrane pośpiesznie liściki było można znaleźć
na desce rozdzielczej, siedzeniach samochodu lub kierownicy. Karteczki
pojawiały się również w butach i pod poduszkami. Pisali 'zojabaciko'
w pyle pokrywającym obramowanie kominka a nawet w popiele. To
tajemnicze słowo było taka samą częścią domu mych dziadków jak meble.
Minęło wiele czasu, nim byłam w stanie w
pełni docenić znaczenie tej gry. Sceptycyzm nie pozwalał mi uwierzyć w
prawdziwą miłość, czystą i nieprzemijającą. Nigdy jednak nie wątpiłam w
ich wzajemne stosunki. Ich miłość była szczęśliwa i niezmienna. Była
czymś więcej niż kokieteryjną zabawą; była sposobem życia.
Ich stosunki
były oparte na poświęceniu i namiętności, których nie każdy ma szczęście
doświadczyć. Babcia i dziadek trzymali się za ręce zawsze gdy tylko
mogli. Kradli pocałunki gdy wpadali na siebie w małej kuchence. Kończyli
wzajemnie swoje kwestie, rozwiązywali krzyżówki i rebusy z gazet.
Babcia szeptała mi o tym jak miły był kiedyś dziadek i jakim przystojnym
starszym panem stał się teraz. Twierdziła, że doskonale wie 'jak z nim
postępować'.
Ale nad życiem moich dziadków zawisła
czarna chmura, babcia zachorowała na raka piersi. Choroba pojawiła się
po raz pierwszy dziesięć lat wcześniej. Dziadek jak zwykle towarzyszył
babci na każdym kroku. pocieszał ją w pokoju, w którym ściany pomalowane
były dodającą otuchy słoneczną żółcią. Było to ważne zwłaszcza wtedy,
gdy była już zbyt chora by wychodzić na zewnątrz. A teraz rak ponownie
zaatakował jej ciało. Wsparta na lasce i mocnym ramieniu dziadka,
każdego ranka chodziła do kościoła. Była jednak coraz słabsza, aż w
końcu nie mogła już wychodzić z domu. Przez jakiś czas dziadek sam
chodził do kościoła i prosił Boga o opiekę nad żoną. I pewnego dnia
zdarzyło się to czego się wszyscy obawialiśmy. Babcia odeszła.
'Zojabaciko', takie na żółto
napisane słowo widniało na różowych wstążkach wieńca pogrzebowego babci.
Gdy tłum się przerzedził, a ostatni żałobnicy zbierali się do odejścia,
moje ciotki, wujkowie, kuzyni i inni członkowie rodziny po raz ostatni
zebrali się wokół dziadka. Dziadek podszedł do trumny babci, westchnął i
zaczął śpiewać. Przez łzy, smutek i żałobę popłynęła piosenka,
ochrypła, gardłowa kołysanka. Nigdy nie zapomnę tamtej chwili. Chociaż
nie potrafiłam pojąć głębi ich miłości, miałam przywilej podziwiania jej
niezrównanego piękna.
ZO-JA-BA-CI-KO: ZObacz JAk BArdzo CIę KOcham.
Dziękuję wam babciu i dziadku, za to, że pozwoliliście mi zrozumieć.
***
Balsam dla duszy zakochanej
Wydawnictwo Rebis
Poznań 2010
Wydanie II
Liczba stron: 274
Moja ocena książki: 6/6
Wzruszyłam się, piękna opowieść :)
OdpowiedzUsuńAle piękne opowiadanie! Mam nadzieję, że uda mi się dopaść ten zbiorek:)
OdpowiedzUsuńDzięki.. Przez Ciebie znów się popłakałam... :) Piękne opowiadanie, chętnie sięgnę po cały zbiór :)
OdpowiedzUsuńMogłaby mi się spodobać:)
OdpowiedzUsuńJestem romantyczką więc to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie
OdpowiedzUsuńNie zwróciłabym uwagi na tę książkę, gdyby nie opowieść, którą tutaj zamieściłaś. Wspaniała historia.
OdpowiedzUsuńCzytałam już jedną książkę z serii "Balsamów dla..." i byłam zadowolona :) Jednak tę jedną sobie podaruję :)
OdpowiedzUsuń