„Był sobie książę…” to współczesna bajka o tym, że wszystko zdarzyć się może…
Chociaż historia zaczyna się nieprzyjemnie, to gwarantuję Wam niesamowite odczucia towarzyszące czytaniu książki, ale również happy end.
Każda dziewczyna marzy i śni o księciu z bajki na białym koniu. Każda z nas chciałaby spuścić swój długi blond warkocz, aby nasz wyśniony rycerz mógł się po nim wspiąć na szczyt wieży i uwolnić nas z opresji. Co się stanie, kiedy na naszej życiowej drodze spotkamy prawdziwego księcia, w którym płynie arystokratyczna i błękitna krew? Los chciał, aby taki mężczyzna stanął na drodze naszej bohaterki Susann. Dziewczyna od kilkunastu lat jest w poważnym związku z Adamem. Marzy o białej sukience i o marszu Mendelsona. Jak wielkie spotyka ją rozczarowanie, kiedy mężczyzna zrywa z nią znajomość na rzecz innej kobiety. Życie Susann rozpada się na małe kawałeczki. Gdzie teraz szukać faceta? Przecież straciła najpiękniejsze lata swojego życia....
Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Susann napotyka się na kolejny problem. Przebita opona w aucie. I zjawia się on- Nate, który ratuje kobietę z opresji i pomaga jej wybrnąć z tej nieprzyjemnej sytuacji. Między tym dwojgiem nawiązuje się nić sympatii. Niestety Nate skrywa przed Sus tajemnicę, która może radykalnie zmienić stosunki między tym dwojgiem. Jak myślicie, jak skończy się ta historia?
Przyznaję, że jest to kolejny romans, co może nie każdemu się spodoba, ale do mnie przemówił. Przeczytałam jednym tchem, bo powieść urzekła mnie swoją lekkością i delikatnością języka. I może historia jest przewidywalna, to mimo wszystko czyta się ją bardzo przyjemnie. Główna bohaterka jest tak osobliwą i charyzmatyczną postacią, że nie da się jej nie polubić. Do tego jej zwariowana rodzinka- uśmiech nie schodzi z twarzy. Sussan jest lubianą przez wszystkich dziewczyną, ale jednak skrytą w sobie. Kiedy jej świat się rozpada, zawierza swoje życie Bogu, dzięki czemu na jej drodze staje całkiem przyjazny Nathaniel.
Serdecznie Wam polecam tę książkę. W szczególności kobietom, które od dziecka marzą o balach, pięknych sukniach, o tańcu wiedeńskim... Dzięki tej powieści, możecie choć na chwilę przenieść się do królestwa bajek.
Jest idealna na tak chłodne i jesienne wieczory. Na sercu od razu robi się cieplej.
***
Rachel Hauck
Był sobie książę
Wydawnictwo Święty Wojciech
Liczba stron: 436
Moja ocena książki: 5+/6
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytamy powieści obyczajowe.
Ach, żeby jeszcze ten książę istniał. :)
OdpowiedzUsuńChcę przeczytać!
OdpowiedzUsuńJa na (nie)szczęście nadal wierzę w prawdziwą miłość, więc jest to książka dla mnie idealna! :D
Cieszę się,że Ci się podobała. Niedługo się za nią wymienię:)
OdpowiedzUsuńKtóra z nas nie chciałaby być księżniczką....
OdpowiedzUsuńWidzę, że mamy niemal podobne odczucia po lekturze tej książki. Mnie również ona urzekła i to bardzo.
OdpowiedzUsuńDla mnie wydaje się być akurat, jestem jej bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuń