"Losing Hope" to historia trojga młodych ludzi naznaczonych przez traumatyczne doświadczenia. Każde z nich wybrało inny sposób na to, by sobie z nimi poradzić – nie każde z nich wybrało życie. Jest to kontynuacja powieści "Hopeless", która wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Jak było w tym przypadku? Zapraszam do przeczytania mojej opinii.
262.
Recenzję "Hopeless", czyli I tomu powieści, znajdziecie na tej stronie ---> [KLIK]
Muszę przyznać, że "Hopeless" to powieść, która rozerwała moje serce na strzępki. Kiedy dowiedziałam się, że Wydawnictwo Otwarte wydało II część historii, tym razem widzianej z perspektywy Deana Holdera, nie mogłam sobie pozwolić na czekanie. Za czytanie książki zabrałam się bardzo szybko. I cóż... Przyszło rozczarowanie. Myślałam, że będą to dalsze losy Hope i Deana. Niestety, ale była to ta sama historia, nieco uzupełniona przez Holdera. Czytając, bardzo się męczyłam, bo zdawałam sobie sprawę z tego, że po raz kolejny czytam tę samą powieść. Skończyłam czytać i byłam troszkę zawiedziona. Nie mogę napisać, że książka jest słaba, bo nie jest, ale liczyłam na coś innego, coś nowego i świeżego.
To, co podobało mi się w "Losing Hope" to głębsze poznanie historii Less, czyli siostry Deana. Dodatkowo na plus jest fakt, że mogłam poznać emocje, które targały naszym bohaterem, a o których nie miałam pojęcia czytając "Hopeless". Sprawiło to, że mogłam poznać Holdera z zupełnie innej strony - tej wrażliwszej, bo oto w pierwszej części Holder sprawia wrażenie luzaka i trochę cwaniaczka. Kolejnym plusem tej powieści jest to, że autorka ponownie gra na uczuciach swoich czytelników. Zupełnie nie wiem jak ona to robi, że potrafi wywołać ciarki na skórze. Jeśli chodzi o pozytywy to niestety tylko tyle.
Raczej nie wracam do książek po raz drugi, ponieważ nie lubię "odgrzewać" poznanych już historii. W tym przypadku czułam deja vu.
"Losing Hope" to uzupełnienie, dopełnienie "Hopeless". Obie powieści są wzruszające i chwytają za serce. Jednak moim zdaniem, ta pierwsza była o niebo lepsza. Na pewno jeśli czytaliście "Hopeless" to nie powinniście na niej zaprzestać, bo razem z "Losing Hope" tworzą jedną piękną całość. Dla fanów Colleen Hoover jest to pozycja obowiązkowa! Przede mną jeszcze "Szukając Kopciuszka". Czytaliście już?
Raczej nie wracam do książek po raz drugi, ponieważ nie lubię "odgrzewać" poznanych już historii. W tym przypadku czułam deja vu.
"Losing Hope" to uzupełnienie, dopełnienie "Hopeless". Obie powieści są wzruszające i chwytają za serce. Jednak moim zdaniem, ta pierwsza była o niebo lepsza. Na pewno jeśli czytaliście "Hopeless" to nie powinniście na niej zaprzestać, bo razem z "Losing Hope" tworzą jedną piękną całość. Dla fanów Colleen Hoover jest to pozycja obowiązkowa! Przede mną jeszcze "Szukając Kopciuszka". Czytaliście już?
Colleen Hoover, Losing Hope, Wydawnictwo Otwarte, 2015, s. 355.
Dużo można przeczytać o tej serii w sieci, chyba ostatnio czuję nią przesyt, choć nawet nie czytałam ;) Ale na pewno w przyszłości będę ją miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńChciałabym już tę książkę mieć :) pewnie bym tak za nią nie tęskniła, gdybym nie czytała Hopeless, ale... cóż, czytałam :D
OdpowiedzUsuńMam w planach tę serię :)
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że jak najbliższych!
Wielokrotnie słyszałam o tym, że "Hopeless" jest znacznie lepiej odbierana niż "Losing Hope". Niebawem przekonam się o tym osobiście, gdyż książka leży już u mnie na półce i czeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę, ale postanowiłam z nią trochę poczekać, może w przyszłym miesiącu już się za nią zabiorę:)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej przekonuję się do tej serii, na razie jednak mam inne wydatki.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że książka słaba nie jest, jednak również czułam rozczarowanie po jej przeczytaniu :)
OdpowiedzUsuńCzytam ją właśnie. Uważam tak jak Ty, że jest uzupełnieniem "Hopeless" i polecam ją raczej tym, którzy obeznali się z 1 częścią :)
OdpowiedzUsuńMnie ta pozycja zmiażdżyła emocjonalnie. Polecam
OdpowiedzUsuńTom pierwszy szybko trafił an listę moich ulubionych książek, Losing Hope czeka w kolejce do przeczytania i liczę, że mnie nie zawiedzie :)
OdpowiedzUsuń